27.10.2018

Od Iwona ,,Ułamki życia"

Siedziałem spokojnie w czytelni biblioteki. Ognisko w piecu przyjemnie grzało w moje skrzydła. W moich uszach grała celtycka spokojna muzyka. Wciągnąłem powietrze przesiąknięte zapachem kartek w starych książkach. Zamknąłem książkę po czym popatrzyłem znacząco na kruka bibliotecznego. Ten zleciał, wziął w pazury księgę i odłożył gdzieś na wysoką półkę, za to przyniósł mi kolejny tom. Jakim cudem zwykły kruk jest w stanie przywlec mi całkiem ciężką książkę, mimo że były to zwykłe horrory typu ,,TO"? Otóż Kruk był trochu większy od orła, a żeby nie porysować okładek, na pazury w czasie "pracy" miał naciągnięte niby skarpetki anty poślizgowe by lepiej trzymać kupę kartek. Westchnąłem ciężko odbierając książkę. W watasze panowała napięta atmosfera, mimo iż teraz wszyscy powinni powinni się szykować do halloween, a przynajmniej dzieci, bo nie wiem jak dorośli. Ja siedziałem przez cały czas w czytelni. W sumie to był to jak na razie mój w pewnym sensie drugi dom. Oczywiście na pewien czas. Gęsta atmosfera pewnie była też odczuwalna u innych, przez co miałem wrażenie, że coś się święci. Stary stojący zegar zaczął "dzwonić" na godzinę 18:00. W zimie moje patrole były dłuższe i bardziej męczące. Zimne noce bywały naprawdę upierdliwe, a jeszcze jak padało! Uff... Wstałem i odłożyłem na półkę ledwo zaczętą książkę, po czym rozciągnąłem się ziewając i wyszedłem na zewnątrz. Zaatakował mnie nieprzyjemny siąp i zimny wiatr. Po mojej skórze przeszły ciarki.
- Mus to mus... - mruknąłem do siebie i wyszedłem na zewnątrz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz