30.10.2018

Od Luny CD Kagekao

Gdy wróciłam do jaskini, nikogo w niej  nie było. Nikogo, oprócz Mateo zaszytego w swoim "pokoju". Martwi mnie jego zachowanie ostatnimi czasy. Przez śmierć Kiiyuko i zaginięcie Igazi stał się jakiś... dziwny. Nie wygląda jakby był zrozpaczony, raczej... raczej wydaje się pogodny i to jest najbardziej niepokojące, no ale każdy przeżywa stratę inaczej. On przeżył podwójna stratę.
Wydaje mi się również, że Nico unika swojego przybranego brata, jakby się go bała.
Nie podoba mi się to, ale nie wiem czy da się coś zaradzić, ale spróbuję.

Wreszcie wrócili. Kagekao razem z Renem weszli jako pierwsi, a na szarym końcu wlokła się reszta - już dorosłych - szczeniaków. Tylko Ren i Kage wyglądali na zadowolonych, reszta miała miny jakby doświadczyli czegoś nieprzyjemnego.
- Gdzie byliście? - spytałam, gdy wszyscy już weszli do środka.
- Uczyłem młodych polować. - odparł lekko uśmiechnięty Kage. W sumie  mogłam się tego domyślić po przyniesionej przez nich zwierzynie.
- Och, to dobrze. - przyznałam. Wreszcie nauczą się troszeczkę samodzielności.
- No, to ja pójdę się kimnąć - oznajmił mój partner, po czym udał się do naszego "pokoju".
Zaraz po tym, jak basior zniknął za rogiem, Nicol podeszła do mnie, wyglądając jakby miała się zaraz popłakać.
- Mamooo... Bo tata nie powiedział ci całej prawdy... - pisknęła zrozpaczonym głosikiem.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- No bo...
- No bo faktycznie uczył nas jak polować, ale... - przerwał jej Tobias.
- ...ale po to byśmy potrafili zabijać podczas czystki. - dokończyła Nico, a Toby przytaknął.
Zamurowało mnie. Co ten stary cap sobie wyobraża?! Ja mu zaraz dam... Tak mu nakopię, że na tyłku przez następny miesiąc nie usiądzie.
Zdenerwowana, szybkim krokiem ruszyłam do naszej części jaskini, gdzie akurat odpoczywał mój kochany mąż. Wyczujcie ten sarkazm.
- KAAAGEEE! - mój ryk rozległ się po całej jaskini.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz