Po wspólnym posiłku ruszyliśmy na poszukiwania Tym razem znaleźliśmy moją mamę. Nie szukaliśmy jej tak długo, jak wczorajszego dnia. Na szczęście dalej spędzała swój czas w ogrodach pałacowych.
– O, Vespre – mama mnie zauważyła i odwróciła się w moją stronę. – I Tsumi. – Uśmiechnęła się na widok małych purchlaków. – Chcecie coś?
– Możemy wyjść razem szukać beczek miodu? – zapytałem, na co mamusi zrzedł uśmiech.
– Przecież co dopiero wczoraj się obudziłeś – zaczęła, a ja już czułem, że nie puści nas tak łatwo. – Nie wiemy czy twoje wyjście poza tereny pałacu się źle nie skończy.
– Będę go pilnować! – odezwała się Tsumi.
– A jak stanie się coś takiego, że nie będziesz w stanie mu pomóc? Albo dostanie ataku astmy, a nie będziesz mieć ziół by go poratować?
– Możemy zabrać zioła ze sobą! – broniłem naszego pomysłu. – Nie będziemy szli daleko, przed wieczorem wrócimy!
Matula skrzywiła się, zapewne nie wiedząc czy powinna się zgodzić, czy może upierać przy swoim zdaniu. Na pewno jej matczyny instynkt chciał zatrzymać mnie w pałacu, żebym był jak najbliżej niej i by w razie niebezpieczeństwa mogła mnie ochronić. Ale z drugiej strony nie chciała sprawiać nam przykrości narzucając na nas zakazy skazujące nas tylko na przerażającą nudę.
– Prosimyyy – poprosiła Tsumi patrząc na Zahirę błagalnymi oczami.
– Mamooo, proszęęę – prosiłem razem z nią robiąc jak najsłodsze oczka niczym kot ze Shreka.
– Naprawdę może wam coś się na zewnątrz stać. – Próbowała dalej upierać się przy swoim zdaniu.
– Potrafię go przypilnować! Naprawdę nie musi się Pani niczego bać – przekonywała Tsumi.
Mama zastanowiła się chwilę. Westchnęła.
– No już idźcie sobie szukać tego miodu… - niechętnie pozwoliła. – Tylko nie pijcie tego miodu! – ostrzegła.
– Dziękuję!!! – ucieszony przytuliłem łapę mojej mamy bokiem pyszczka.
<Tsumi? HAHA >:D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz