4.05.2020

Od Exana do Ambrose

                  Dzień rozpoczął wystrzał słonecznych promieni znad widnokręgu, wybudzające się życie na leśnym łonie intonowały ptasie śpiewy. Drobne krople rosy lśniły na krawędziach wysokich traw i liściach drzew w intensywnym blasku słońca. Wyłoniłem więc swą głowę poza próg jaskini - nie chciałem wstawać, moje mięśnie i mózg podpowiadały mi, aby ułożyć się w koi z mchu, ale obowiązek jest, jak ten uciekający królik. A jeśli mowa o króliku, to dorwałem jednego nieopodal lasu, a potem podążyłem do alfy, aby dostać nowe wytyczne.
                No tak... dzisiejszy mój patrol obejmował dolną część łąki i główną rzekę, przy której rzekomo widziano podejrzane i obce osobniki. Mój jeszcze śpiący mózg nie przyjmował wszystkich informacji, oczy ciężko opadały mi na powieki, ale na szczęście alfa był czymś mocno zajęty, że nie zauważył mego przytępienia. Gdy wychodziłem z lokum alfy, ziewnąłem głośno (swoją drogą powstrzymywałem się, aby nie zrobić tego przy alfie) Przynajmniej poranny wiaterek pobudził moje zmysły, a ciało orzeźwiła zimna rzeczna woda.
                 Zacząłem więc dolnej części łąki, gdyż tam znalazłem nierówne wzniesienie, pokryte na grzbiecie kolorowymi kwiatami i gęstą zielenią - tam skryłem się w cieniu, aby odespać te kilka minut. Gdy przymknąłem oczy, momentalnie zanurzyłem się senny strumień. Sen był przyjemny, lecz niestety zbyt piękny, aby był długi, gdyż z jego głębin wyrwał mnie głos jakiegoś wilka. Otępiały po śnie, nie wiedziałem, co się dzieje wokół, lecz promień słońca ostatecznie przywołał mnie do rzeczywistości. Cholera, przespałem się do południa. Jakby alfa się o tym dowiedział, powyrywałby mi nogi i ogon, już nie powiem skąd.
                Ten ktosiek, który wybudził mnie ze snu, okazał się basiorem o bardzo masywnej budowie i czarnej sierści, którą znaczyły jasno-niebieskie nieznane mi symbole. Jego głowa była zwieńczona długi, krzywymi rogami, a oczy przepełnione bielą, bez źrenic i tęczówek... ciekaw byłem, jak ten osobnik widział.
- Cześć - odezwał się basior.
Zanim odpowiedziałem, przeciągnąłem się leniwie i ziewnąłem w nieboskłony.
- No cześć... nie mów alfie, że zamiast pracować, wyleguję się w cieniu, okej?
- Spokojnie, chociaż... alfa ma swoje własne dojścia, aby dowiedzieć się o tym incydencie - przyznał wilk.
- Co? Jakieś podsłuchy, szpiegostwa?
- Nie.. a poza tym, jestem Ambrose.
- Exan, miło mi.
- Nawzajem - Odpowiedziałem i ziewnąłem znowu - Skądś wracasz, czy dokądś zmierzasz?
- Wracam ze zwiadu.
- Coś nowego? - spytałem.
- Nie, wszystko jest po staremu.

<Ambrose?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz