-dzięki wam już jest do...o...o A psik! Już jest dobrze- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
-A wy? Jak się czujecie? przypatrywałam się każdemu z osobna. Indoraptor wyglądał na zmęczonego i chyba nie posiadał większych ran, rogaty wilk również, ale Allen wyglądał najgorzej. Był poobijany i zmęczony, wyrwał kość z ogona aby mnie wyciągnąć z klatki, a biała gepardzica dość solidnie zadrapała mu plecy. Wszyscy jednak stwierdzili, że jest ok. Gdy nabieraliśmy sił rogaty basior zwrócił się do mnie
-podejrzewam, że mnie nie kojarzysz. Jestem Kenny. Masz świetnych przyjaciół, robili wszystko by cię odnaleźć.
-ma pan rację- powiedziałam patrząc na Allena, który chwilkę wcześniej wstał i podszedł do Hax. Obecnie Indoraptor oblizywał rany na jego grzbiecie, a Alle przyglądał się badawczo gadowi. Prawdopodobnie próbował znaleźć możliwe rany. gdy ponownie spojrzałam na dorosłego basiora ten uśmiechnął się przyjaźnie po czym wstał
-dasz radę iść?- spytał, na co ja wstałam, znowu zakręciło mi się w głowie, utrzymałam się na łapach.
-tak- powiedziałam i razem podeszliśmy do moich przyjaciół.
-Musimy się zbierać, nie wiadomo kiedy się otrząsną.- Hax usiadł a Allen na niego wskoczył
-Nashi wskakujesz?
-Dzięki, ale muszę się rozchodzić- fioletowy basior skinął głową, po czym Hax z Allenem ruszyli przodem, ja za nimi, a Kenny zamykał korowód i zacierał za nami ślady. koło południa byliśmy już w sierocińcu. W drzwiach powitała nas opiekunka. Keny powiedział abyśmy poczekali, a on wytłumaczy Rose, co się stało. Oczywiście najpierw dostaliśmy opierdol za wychodzenie samemu w nocy. Allen i Hax dostali potem pochwałę za odwagę, a mnie Rose przytuliła i powiedziała. Oczywiście nikt jednak nie wiedział, że na początku szukałam moich przyjaciół, bo przecież nikomu tego nie mówiłam, ale może to i lepiej? Tak czy siak oboje wylądowaliśmy w kąciku medycznym u Rose. Wadera podała nam zioła na wzmocnienie. Mi dała jakiś napar rozgrzewający i o jakimś działaniu anty zapalnym. Allen dostał jakąś maść na ranę na plecach, a wcześniej przeszedł jej odkażanie i bandażowanie. Po 30 minutach Allen mógł iść do siebie, natomiast ja musiałam zostać u Rose, ponieważ miałam gorączkę.
-Możecie chwilę porozmawiać Allenie, ale nie za długo musicie odpocząć.- powiedziała wadera okrywając mnie ciepłym kocem i wychodząc. - Zaraz tu wrócę!- leżąc zmęczona tą "przygodą" patrzyłam na Allena, który wpatrywał się w jakiś punkt na szafce.
-Dziękuję- powiedziałam
<Allen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz