21.05.2020

Od Tsumi do... kogoś.

Siedziałam obtoczona kotami ze wszystkich stron na balkonie, o wieczornej porze dnia, próbując zrobić sobie kocią czapkę z uszami. Taką puchatą białą. Akurat idealną na lato, by zaparzyć w niej sobie mój mało używany mózg.
- Tsumi...
- Tak? - odwróciłam pysk pełen żarcia w stronę Yoru, który patrzył na mnie skwaszony
- Te chrupki są przeterminowane. - Popatrzyłam na niego przez chwilę z lagiem mózgu
- No tak. Nie wiem co to niby zmienia ale tak. - odwróciłam wzrok by popatrzeć na Marcela - Widzisz, on też je.
- To jest inny gatunek wybiegający myślami poza naszą strefę rozumowania. Nie zwracaj na niego uwagi.
- Skończyłam! - Uśmiechnęłam się, ignorując uwagi ciemnego kocura - Voilà! - Podniosłam czapkę do góry, po czym założyłam ją sobie na głowę. Miała dwa zwisające oklapłe cosie, a u góry uszka z kocią minką. Nie ukrywam faktu, iż była trochu za duża, przez co zasłaniała mi oczy. Podniosłam łapą nieco to futro do góry, by czapka mi nie zasłaniała widoku.

*jakoś następny dzień*

Kichnęłam, wydmuchując z nosa przy okazji jakieś dziwne śmiecie.
- Boli mnie, że to istnieje - burknęłam patrząc, jak biały śmieć odlatuje w powietrzu. Kiri w tym czasie biegała wszędzie dookoła, wzniecając więcej tego białego dzieła szatana, by latało w powietrzu i zabierało miejsce powietrzu. Łąka polna to świetne miejsce na polowanie i ganianie za niezydentyfikowanymi przedmiotami, ale jak te wciskają ci się do nosa, już nie jest fajnie. Byłam tu aktualnie sama, nie licząc Kiri i zbliżającej się ulewy. W sumie to zdążyłabym wrócić do pałacu albo chociaż do sierocińca wstąpić, jeśli mój mózg odblokowałby się nieco wcześniej, albo w ogóle nie odpływał w siną dal, podczas gdy patrzyłam w jeden punkt. Westchnęłam cicho. No nic. Po prostu zejdę na niższy teren (omińmy fakt że gdybym się postarała to dotarłabym do jakiejś jaskini przed ulewą. Poddanie się to aktualnie jedyny wygodny wybór). Po chwili byłam już z pastelową kotką przy zejściu z góry, szybując lekko w dół, z lekko stromego wzniesienia. Moje samozadowolenie zniknęło z chwilą, gdy stanęłam na śliskim, mokrym kamieniu, przez co wylądowałam w rzece w chwili, gdy lunął deszcz. Siedziałam tak chwilę z kamienną miną, podczas gdy Kiri schroniła się pod liśćmi, patrząc na mnie dziwnie. No tak. To było do przewidzenia.

<Ktoś chce zobaczyć jak Tsumiś marnotrawna siedzi w rzece i nie wie co zrobić ze swoim życiem?>

1 komentarz: