W pewnym sensie nie wiedziałam co jeszcze można było robić. Ogródek w pałacu był na prawdę wspaniały. Różne zioła. Te które pamiętam przed zamrożeniem, jak i jakieś nowe, przywiezione gatunki. Nawet owoce i warzywa, których... no, bądźmy szczerzy, chyba nikt nie jadał. Nie zmienia to jednak faktu iż jak wisi taki czerwono-pomarańczy gładki owoc, sprawia to satysfakcję. Przez chwilę odbiegłam gdzieś myślami, wpatrując się natarczywie w muchołówkę. Jak tylko stara alpha gdzieś zniknęła, musiałam się podzielić z innymi swoją jakże ciekawą historią życia, oraz wysłuchać masy uwag. Tak.... Vespre też o tym wiedział. Czy tutaj każdy z watahy ma jakąś zdziwaczałą historię?
- Tsumi.... - Usłyszałam głos samca, który patrzył na mnie dziwnie. Potrząsnęłam głową wyprowadzając się z transu.
- Co? Przepraszam, odpłynęłam - uśmiechnęłam się zakłopotana.
- Trochę bolą mnie łapy - stwierdził samiec, marudnie patrząc na swoje opuszki
- Aż tak bardzo się zależałeś? Będziesz starcem szybciej niż myślałam - zażartowałam, wychodząc po trzech płaskich stopniach nieco w górę, po czym poczekałam na Vespre. Nie chciałam, by znowu dostał jakiegoś ataku, którego z moją aktualną wiedzą i zasobem ziół, nie byłabym w stanie załagodzić. Tak właściwie to miałam zamiar iść do sklepiku, a raczej pomieszczenia nazywanego przez większość ,,graciarnią", gdyż znajdowało się tam chyba wszystko, ale przez większość czasu siedzieliśmy obok źródełka wodnego w ogrodzie. W sumie nic nie robiąc. Potem spacer do Głównej Bramy.
- Kwiatuszki~ - Basior podszedł do jakiejś kępki chwastów i runął na nią, lądując jak na miękkim puchu.
- Co ty robisz - stanęłam obok, patrząc na niego z góry
- Zbieram resztki swojej energii życiowej - odpowiedział jakby na wpół śniąc, z pyskiem w kwiatkach. Spojrzałam na białe drobne kwiatuszki. Pachniały słodko. Ładne te chwasty. W gruncie rzeczy każda roślina to chwast, jeśli dobrze się nad tym zastanowić. Rozejrzałam się, po czym odeszłam gdzieś w bok. Vespre podniósł głowę, po czym obserwował cóż ja wyczyniam. Nie minęła chwila, jak podeszłam do niego i nałożyłam mu na głowę wianek zrobiony z chyba każdego znalezionego kwiatka i jakiejś trawy.
- I pięknie! - Powiedziałam podziwiając swoje dzieło. Po chwili zrobiłam jeszcze jeden wianek i nałożyłam sobie na głowę
- Wyglądamy jak ofiary dla potwora morskiego - Powiedział samczyk, patrząc na swoje odbicie w tafli wody, która utworzyła się po wczorajszym deszczu.
- Nawet dla potwora trzeba się wystroić. - mruknęłam, dobierając kolejne kwiatki - Jak myślisz, pasowałoby Tamashiemu albo Rose? - Uniosłam wianek z białymi, większymi kwiatkami i mniejszymi szafirowymi, poprzeplatanymi liśćmi.
<Vespre? Musimy znaleźć sobie wątek, bo to takie pisanie o niczym xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz