Czekaliśmy na odpowiedni ruch, jednak gdy okazało się że Nashi jest w niebezpieczeństwie od razu zerwaliśmy się do ataku. Dwóch przeciwników szybko się do nas zbliżało. W moją stronę biegł prawdopodobnie ten dziwny stwór który uprowadził moją przyjaciółkę. Znaczy no miał skrzydła więc tak zakładałem. W stronę Kennego biegł gepard. Hax zaczął gonić białą gepardzicę która chyba nie była w humorze na walkę z gadem bo zaczęła uciekać. W końcu dziwne stworzenie podbiegło do mnie. Momentalnie rzuciło się na mnie jednak uniknąłem jego ataku. Drugi raz spróbował i tym razem prawie złapał mój ogon, który w ostatnim momencie uniknął ataku. Dziwak próbował tak wiele razy i za każdym razem udawało mi się unikać. Nagle usłyszałem krzyk Nashi i spojrzałem w tamtą stronę. Sytuacja wyglądała kiepsko. Większość klatki była zamrożona i z każdą chwilą lodu było coraz więcej. Trzeba było szybko ją uwolnić. Tym razem kiedy atakował przeskoczyłem nad nim, który wylądował pyskiem na ziemi i pobiegłem w stronę klatki. Próbowałem otworzyć drzwiczki, ale te ani drgnęły. Spojrzałem jak blisko jest niebieska ciecz. Jeszcze chwila i będzie za późno. Przypomniałem sobie o laboratorium. Raz była taka sytuacja kiedy drzwiczki od areny nie chciały się otworzyć. Mój opiekun wtedy wziął dziwną metalową rzecz i mocno napierając na nią otworzył drzwi. Nie mając pod ręką nic takiego chwyciłem za kość wystającą z mojego ogona i pociągnąłem. Po kilku próbach wyrwałem ją i w pysku trzymałem zakrwawioną kość. Ból który wywołało usunięcie kości zignorowałem i wsadziłem pozyskany przedmiot w szczelinę między drzwiami, a resztą klatki. Kiedy jednak chciałem z całej siły w nią uderzyć coś złapało mnie za tylną łapę i pociągnęło co spowodowało że upadłem. Okazało się że biały gepard wrócił. Rzuciłem szybkie spojrzenie w stronę Haxa, który teraz był zajęty walką z zmutowanym bokserem. Wiec taka była gepardzica. Do walki z przeciwnikami silniejszymi od niej wykorzystywała innych, a sama zaczepiała słabszych.
-To był twój błąd- powiedziałem do przeciwniczki i do akcji wkroczył mój ogon który złapał w swoje szczęki łapę gepardzicy którą gdy tylko poczuła ból mnie puściła. Ogon zacisnął swoje szczęki tak że usłyszałem chrupnięcie. Samica wydarła się i próbowała się uwolnić pogarszając swój stan. W pewnym monecie gdy się szarpała ogon puścił ją co spowodowało że ta przewróciła się. Korzystając z momentu uderzyłem w kość przez co klatka się otworzyła. Wyciągnąłem z niej waderę i wtedy oberwałem. Całe szczęście, że czaszka na moim pysku była solidna, bo uderzenie było mocne. Rzuciłem się na przeciwniczkę, a ta szybko odskoczyła. Zanim wylądowałem ta złapała mnie i rzuciła o ziemię. Nie zdążyłem się nawet podnieść gdy ta pojawiła się przy mnie i przejechała po moim grzbiecie swoimi długimi pazurami. Zawarczałem i chciałem ugryźć ją w łapę jednak szybko ją odsunęła. Przygniotła mnie do ziemi i po upewnieniu się że jestem wykończony walką by się uwolnić wstała i udała się do wadery. Leżałem na ziemi. Ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Chciałem się podnieść, ale nie mogłem. Zacząłem więc krzyczeć, że to ja jestem jej przeciwnikiem i żeby ją zostawiła. Do gepardzicy podszedł drugi gepard co oznaczało że Kenny przegrał. Spojrzałem na Haxa, który próbował dosięgnąć latającego i śmiejącego się boksera.
-Przepraszam - wyszeptałem i jedyne co mogłem robić to obserwować
Przeciwniczka wyciągnęła łapę do cofającej się powoli wadery, a kiedy chciała ją złapać drugi gepard przeszkodził jej.
-Nie zadziera się z wilkami- powiedział i uderzył gepardzice w pysk nokautując ją.
Spojrzałem ze zdziwieniem na osobnika, który zdjął płaszcz i okrył nią Nashi. Po tym podszedł do mnie i zapytał jak się czuję.
-Co cie to obchodzi?!- krzyknąłem na co ten się zaśmiał
-Uspokój się. To ja Kenny. Udało mi się wygrać i korzystając z mojej mocy zamieniłem się w niego.
Odetchnąłem z ulgą i powiedziałem, że wyliże się z tego. Kenny wrócił do Nashi i kucnął przy niej. Spojrzałem na Haxa, któremu udało się dosięgnąć boksera i rzucił nim o drzewo. Mutant stracił przytomność ale jaszczur dalej go obserwował. Z wielkim trudem podniosłem się i podszedłem do przyjaciółki. Tam zmęczony położyłem się i zapytałem:
-Wszystko w porządku? Jesteś ranna?
<Nashi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz