11.05.2020

Od Nashi CD Allen- Jak mokra gąbka

Obudził mnie Shan, a raczej to że trzepał klatką i tym samym mną, jak jakąś grzechotką. Byliśmy gdzieś w górach, czułam spadek ciśnienia, co dodatkowo przyprawiało mnie o ból głowy.
-Mały wilk musieć wstać. Mały wilk musieć poznać pana Shana.- gdy w końcu postawił moją klatkę na ziemi chwilę chwiałam się na nogach, po czym upadłam.
-Słabe to przyniosłeś Shan- odezwał się ochrypły, męski głos. Nie miałam siły by wstać, ale ze zmrużonymi oczami przyglądałam się moim porywaczom. Teraz dostrzegałam więcej szczegółów wyglądu Shana. Był to czarny Bokser z nietoperzowymi skrzydłami, o srebrnych oczach z źrenicą w kształcie rombu. Był większy od przeciętnego dorosłego wilka. Jego twarz miała nawet przyjazny wygląd. Pewnie był sługą drugiego porywacza. Drugi stwór wyglądem przypominał geparda, tylko jego postawa była prosta, zupełnie jak u wróżki. Gepard jednak nie miał skrzydeł. Posiadał za to płaszcz i pas z przypiętymi sakiewkami, buteleczkami i szablą. Piraci? Nieee, w górach? To nie ma sensu- pomyślałam. Z zamyślenia wyrwało mnie moje kichnięcie.
-Shan myśleć, że wilk zmarznąć w klatce. Pan widzieć? Shan złapać biegającego wilka. Wilk teraz leżeć.
-Nie przejmuj się Shanie, nasz gość zaraz wstanie na nogi. Gepard wyciągnął butelkę zza pleców i odkorkował ją, po czym złapał mnie za szczękę. Próbowałam się szarpać, ale szybko się poddałam. Nie ruszałam się już, byłam zmęczona. Gepard polał mnie różowym płynem. Poczułam jak moje futerko nasiąka dziwną substancją, aż dotarła ona do skóry, gdzie zaczęło mnie chłodzić. Było mi jeszcze zimniej i zaczęłam drżeć, a mój oddech przyśpieszył. Po chwili mogłam jednak wstać, co zrobiłam z małą trudnością. Łapą złapałam się za głowę, ponieważ obraz mi trochę wirował. Stałam tak drżąc, by po chwili mój wzrok się polepszył, a głowa przestała boleć. Rozejrzałam się trochę, bokser i gepard w tym czasie odeszli kawałek i o czymś rozmawiali. Znajdowaliśmy się na górskiej polanie. Było tu kilka większych skał, a wkoło nas znajdował się las. Za mną stał namiot. W oddali, gdzieś w lesie dostrzegłam ruch. Jakby trzy cienie. Chciałam się przyjrzeć bardziej, ale gepard postanowił do mnie podejść. Warknęłam cicho, ale jednak słyszalnie. Dużego kota to jednak nie ruszyło
-Dobra mała, ilu Was jest?
-jakich nas? - spytałam głupio, ponieważ nie zrozumiałam o co chodzi.
 -Ilu jest was w wataszy?- milczałam. Nie powinnam mu tego mówić. - ILU?! -Walnął pięścią w klatkę. Cofnęłam się. - Dobra, tak chcesz się bawić? Ok. Sami się przekonamy, ale najpierw... Co powiesz na kąpiel? - spytał z szatańskim uśmiechem na pysku. Przemilczałam kilka minut, po czym kot odszedł po coś do na miotu. Kąpiel? Jaka kąpiel? Przecież ja już jestem mokra. Co on chce zrobić? Po chwili wyszedł widocznie zadowolony. Podszedł do mnie i powiedział:
-Już niedługo moja przyjaciółka się tobą zajmie. - jego głos się zmienił i mnie przeraził, cofnęłam się bardziej, na co ten się złowieszczo zaśmiał. Skuliłam się w kłębek, chciałam ukryć się przed wszystkimi, mój oddech wariował, a serce biło jak oszalałe. Nie wierzyłam, że to się stanie, ale dostałam ataku histerii. Nie wiem ile tak leżałam z zamkniętymi oczami. Powtarzałam sobie cicho "będzie dobrze", ale w to nie wierzyłam. Działanie różowego płynu zaczęło słabnąć. Znowu czułam się okropnie. Zawiał wiatr od strony lasu, gdzie mignęły mi wcześniej cienie. Poczułam słabe, ale znajome mi zapachy. Przy kolejnym podmuchu już wiedziałam, że Hax i Allen mnie znaleźli. A sądząc po intensywności zapachu, powoli się zbliżali. Niezwykle powoli. Ale jeśli ja ich czułam, to czy Shan też? Na samą myśl, że moi przyjaciele też zostaną złapani cerce stanęło mi w gardle. Po chwili usłyszałam kobiecy głos, wystawiłam głowę aby zobaczyć kto to. Zobaczyłam żeńską wersję geparda, tylko ta była biała. Gepardzica niosła wielki kocioł w moim kierunku. Jego kilka kropli jego zawartości spadła na kwiatek w pobliżu, na co ten pokrył się najpierw szronem, a potem lodem. Chcą mnie zamrozić! Zmienić w lodowy posążek! Kocham zimę, ale nie chcę stać się jej częścią! Gdy gepardzica otworzyła klatkę sparaliżowało mnie. W jednej łapie trzymała kociołek, który bez problemu pomieścił by dwie mnie, a drugą próbowała mnie sięgnąć.
-TERAZ! - usłyszałam nagle a z trzech stron wyskoczyli Allen, Hax i rogaty basior którego wcześniej widziałam w naszej wataszy, ale nie wiedziałam, kto to. Shan i gepard rzucili się do ataku, gepardzica natomiast spanikowała i upuściła kocioł z zawartością z drugiej strony klatki. Ciecz płynęła w moim kierunku. Jedyna droga ucieczki była przez drzwiczki, które się właśnie zatrzasnęły. Nie zwracałam już uwagi na otoczenie. Wszystko co mnie interesowało to niebieska ciecz zamrażająca wszystko po drodze, zbliżająca się z każdą sekundą do mnie. Ciecz była już 30 cm przede mną, za mną były metalowe drzwiczki klatki, zamknęłam oczy. Ni mogłam na to patrzeć.

<Allen?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz