Dopiero po paru, jak nie parunastu dniach powróciłem do normalności. Nie wiele pamiętam z wcześniejszego okresu – jedynie przeszywający, paranoiczny strach oraz przewlekłe bóle w klatce piersiowej. Tak jakby ktoś wlewał mi miliony igieł do układu oddechowego, a ja w strachu przed następną falą tortur próbowałem nie pozwolić mu zbliżyć się do siebie za żadną cenę. Wszystko jednak wydawało się tak nierealne, jakbym tylko śnił. Na początku nawet tak myślałem, dopóki mama i Rose nie wytłumaczyły mi co tak właściwie się stało. Podobno zacząłem histeryzować i mówić jakieś bzdety, a na końcu dostałem ataku duszności. Gdyby nie Tsumi, która znalazła mnie ledwo przytomnego w lesie, bardzo możliwe, że skończyłbym uduszony w jakimś rowie.
Od wader dowiedziałem się, że mam astmę. Na początku w ogóle nie zdawałem sobie sprawy co to tak właściwie jest – pierwszy raz słyszałem taką nazwę. Mimo tego odczuwałem lekki niepokój, jakby przeczuwając, że nie jest to wcale dobra wiadomość. Miałem rację – ze względu na astmę co jakiś czas będę musiał zażywać lekarstwa, inaczej mogę nawet umrzeć. Byłoby jednak za wesoło gdyby tylko na tym się skończyło. Rose powiedziała mi coś, co zaniepokoiło nie tylko moją mamę, ale także i mnie. Jest bardzo prawdopodobne, że jestem chory na jakąś nieznaną chorobę. Możliwe, że to właśnie przez nią zareagowałem na cukier tak, jak przed paroma dniami. Z powodu ryzyka nawrotu dolegliwości muszę jak na razie ograniczyć wszelki cukier i tego typu słodkie rzeczy. Jeżeli nic mi wtedy nie będzie, nie będę mógł już więcej jeść słodkich rzeczy. Zioła które podała mi Rose nie są przecież tak łatwo dostępne, a tylko one, jak na razie, były w stanie pozbawić mnie halucynacji i bezsenności.
Mając dość już tego rozmyślania i analizowania informacji wstałem. Podobno spałem cały dzień, co mogłem wyczuć w zbolałych kościach. Rozciągnąłem się ziewając przy okazji. Słabym i wolnym krokiem ruszyłem do miejsca, w którym powinna znajdować się moja mama. Mamusia nie może ciągle przy mnie leżeć, a jako, że w końcu mogę się poruszać, lepiej by było gdybym to ja poszedł do rodzicielki. W pewien sposób chodzenie po tak długim bezruchu było przyjemne, kojące lekki ból stawów.
Po jakiś paru minutach znalazłem mamusie. Robiła coś z Tsumi. Jak ja dawno nie widziałem tej waderki. Nie dało się ukryć mojego lekko machającego ogonka. W końcu drugi szczeniak! Tak bardzo chciałbym spędzić trochę czasu z kimś około mojego wieku. Towarzystwo dorosłych, szczególnie teraz, jest trochę przybijające. Może poprzez rozmowę z nią mógłbym zapomnieć o moich chorobach.
– Tsumi! – zawołałem podchodząc do niej. – Co robiiisz?
– Już wstałeś? – zapytała mama głosem, który można by rozumieć jako „idź do łóżka”.
<Tsumi? XD nie mam pomysłu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz