Zaraz.. przecież gdy uciekaliśmy, otwór się zamykał.. Coś jest nie tak...
I przecież, skoro była tam czaszka hydry, to coś bądź ktoś musiał ją zabić, albo po prostu miała już te kilkaset lat i coś innego zajęło jej miejsce. My to mamy szczęście..
Nagle, z otworu wyłonił się łeb. Łebek hydry. Tym razem mały na szczęście. Po tem drugi, trzeci... W końcu naszym oczom ukazała się maluteńka hydra, spoglądając na nas z zaciekawieniem.
-M-mama? Tata?- usłyszałam z pyszczka hybrydy.
-Nie, mała.- powiedziałam i podeszłam powoli do stworka. Night w osłupieniu trzymał się z dala od młodej istotki, ja zaś nie czułam lęku przed osieroconym potworkiem. Patrzył na mnie tyloma dużymi, błyszczącymi oczętami, że zmiękłam w środku.
-Night, nie bój się, ona ni ci nie zrobi, jeszcze nawet nie ząbkowała..-rzuciłam w stronę Nighta przyglądając się pyszczkom hyderki. Basior po moich słowach postanowił podejść bliżej.
Czy mi się tylko wydawało, czy... Mała się uśmiechnęła?
<Night?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz