Ten cały Qwet vel Daniel jest... jakby to ująć, dziwny. Ech, to w sumie za mało powiedziane.
- Ej, a ty masz towarzysza? - zapytałem, a raczej spróbowałem zapytać, bo przeszkodziła mi w tym znajoma sójka. No i masz, okazało się, że potrafi nam przeszkodzić nawet po śmierci!
Tymczasem Kii najwyraźniej zrozumiała, a także doznała olśnienia, co było powodem nagłego wzrostu poziomu dumy w moim... sercu? Mózgu? Dobra, nieważne.
- Właśnie! Fasolka! - olśnienie znalazło ujście.
Ważniejszy od moich wywodów anatomicznych był powód tego olśnienia, więc wyplułem sójkę i spytałem:
- Co fasolka? Jaś czy szparaga?
- Nie, nie. - mruknęła, co mi niczego nie wyjaśniło.
- No to może... - błądziłem. - ...może mung? Czy czerwo...
- Cicho! To Fasolka pisana z wielkiej litery! - przerwała mi Kii.
- Pisze się wielką, nie z wielkiej. - pouczyłem ją z wyższością. - A rodzaje fasoli...
- Głupku! - krzyknęła waderka. - To mój towarzysz! F A S O L K A.
No, to wszystko wyjaśnia.
- Aha, dobrze, nie denerwuj się tak. - uspokoiłem ją. - A gdzie go masz?
Odpowiedź zagłuszył nie kto inny jak... Nie, nie sójka! No wydawania dźwięków pośmiertnych to ona (jeszcze) na szczęście nie opanowała. Panowanie, i to nad sobą, stracił jednak Qwecik.
- Aaaaaa! Minakuja banana! Eeeeee! - krzyczał coś bez sensu. Ptaki odleciały, nie wliczając w to jednego nie zdradzającego oznak życia.
- On zdemoluje ten las - powiedziała Kiiyuko. Przyznałem jej rację.
- Zabierzmy go do watahy... Może ktoś coś poradzi i go unieszkodliwi.. - mruknąłem.
- Tak! Tak! - potwierdził Qwet.
- No dobra, może się przydać ewentualnie jako narodowa siła niewolnicza. - stwierdziła Ki, po czym ruszyliśmy wszyscy naprzód, polegając w dużej mierze na orientacji przestrzennej waderki. o czym ona sama mogła nie wiedzieć.
<Kii? Tutiturumtutu, wiesz? Odpisuj prędziutko!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz