Ach... jak ja go nienawidzę. Jest taki arogancki. Straszne. Rzuciłam do wadery:
- Dam sobie radę. Możesz iść - i zaczęłam się oddalać. Wadera dawno zniknęła z horyzontu, ale stwierdziłam, że zachowam resztki godności sponiewierane przez basiora i nie odwróciłam się ani razu. Jakiś ptak zaczął latać nade mną, więc tylko założyłam strzałę na cieciwę łuku i (już) nielot spadł z wysokości około pięciu metrów. Szłam powoli z racji mgły, która spowiła całą okolicę. Usłyszałam jak ktoś mówi coś do kogoś, ale odpowiada mu milczenie. Wiedziałam, że to Equel rozmawia ze swoją zdobyczą. Na pewno była to sarna, albo coś w tym stylu, bo ani razu nie padło słowo 'kochanie' ani 'słońce'. Najwyraźniej również poszedł sam. Popatrzyłam przez krzaki i tak jak podejrzewałam był tak Equel, który stał przed sarną i rzucił na nią moc blokady. Miałam idealny widok na pysk zwierzęcia. Napięłam cieciwę łuku i posłałam strzałę prosto w czaszkę łani. Strzała zagłębiła się dość mocno, więc zapewne doszło do mózgu. Basior stał oszołomiony. Dopiero jak się odezwałam obudził się:
- Witaj, kochanie. Jak idzie polowanie? - zapytałam kpiąco
- Szło mi bardzo dobrze dopóki się nie zjawiłaś - wycedził wilk
- Ale przyznaj. To może być bardzo dobra metoda polowania - powiedziałam. Basior zastanawiał, się, a potem przyznał mi niechętnie rację
< Equel? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz