28.10.2017

Od Mateo do Kii

Rycząca fasola i błąd-nie-błąd naraz? Ciężki dzień. Zwłaszcza, jeśli jest się otoczonym przez hordę czarnych wilków. One to muszą ważyć z tonę.
- E. - stwierdziła krótko Ki, po czym kontynuowała. - Co tu się odjaniepawla?
- Nie wiem. - tracimy czas na wymienianie bezsensownych słów, widzimy kropki, lecz nie wiemy, jak je łączyć. Kropka. Słowo. Kropka. Ksiązka. Kropkaksiążkakropkaksiążkakropka... zagalopowałem się. Trzeba coś wymyślić. - Ej, to.... nie wiem, ja też w końcu jestem czarny, może mnie posłuchają?
- Na pewno? - Ki była niepewna. Nie bardziej niż ja.
- Kakua! Papua bani pro form! - krzyknął coś Qwet.
- No dobrze, pójdę. - stwierdziłem w przypływie odwagi.
To był najgorszy pomysł w dziejach.
- Eeeee... Witajta. Dlaczego tak stoicie? Zaprowadzicie nas do domu? - palnąłem, stojąc przed wilkami.
Raczej nie miały ochoty na oprowadzanki. No cóż, dość powiedzieć, że chwilę później wisieliśmy wszyscy w siatkach lnianych w jakiejś jaskini.
- O, siatka lniana! - uradował się Qwet. I zaczął ją żreć.
- Nie żryj siatki. - zwróciła mu uwagę Kii. Zza jej szalika wychynęła Fasolka.
Qwet żarł se dalej. Wątpiłem, by mogło nas to jakoś uratować, bo siatki były bardzo grube. Ale len zawiera enzymy i takie tam, a w więzieniu nie otrzymuje się zazwyczaj pełnowartościowego pokarmu, więc poszedłem za jego przykładem.
- Ty też? - jęknęła waderka.
- Spróbuj! - zachęciłem ją, bo len był dobry. - Len jest dobry! - posłuchała.
- Ej... - Qwet nagle podniósł się, co w siatce wyglądało po prostu, jakby miał aspirację na szynkę w mięsnym. - Gdzie my jesteśmy?
- No.... - nie było za bardzo wiadomo, co mu odpowiedzieć. Wyglądał jednak jakoś bardziej trzeźwo niż zwykle, może... Może ten len go uzdrowił?
- Ej, mówi ci to coś: Minakuja papaja? - spytała Ki, dochodząc do tego samego wniosku co ja.
- Co to za żart? O co chodzi? - mieszaniec zmarszczył brwi. Spojrzałem z ulgą na Kiiyuko.
- Nic, nie ważne. Jestem głodna, może będziemy znów jeść tą siatkę? - zapytała.
~~godzinkę :V :I :V :I później~~~
Zaczęło się od Qweta, a skończyło na Ki. Rozgryzliśmy cię siato, yeah! Dopiero gdy przy upadku spadła mi na głowę podśmierdująca już sójka, zdałem sobie sprawę, że nadal ją mam.
- Wywal. - powiedział Qwet.
- Nie. - postawiłem się. - Mam sentyment.
Zanim jednak zdążył odpowiedzieć, nagle otworzyły się niezauważone wcześniej przez nas drzwi.
- Zdaliście test IQ. - powiedział czarny wilk w zbroi, który się w nich pojawił. - Chodźcie.
<Kii? Jaki mieliśmy wynik?xd>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz