13.10.2017

Od Katniss Do Equela

- Okej - powiedziałam sama do siebie - szłam już szosą, ulicą, autostradą, gdzie swoją drogą prawie mnie zabili, łąką, polem, ale nigdy nie widziałam tak pięknego lasu jak ten tutaj przede mną.
Las był przepiękny. Wielki, mieszany, gęsto porośnięty, ptaki śpiewają, wiewiórki skaczą z gałęzi na gałąź, a sarny przechadzają się razem z łosiami ścieżkami. Weszłam do lasu. Od razu nasunęło mi się milion zapachów. Większość bez problemu rozpoznałam, ale jeden dominował. Był bardzo świerzy. To zapach wilków. Wiedziałam, że wkraczam na obce terytoria i w każdej chwili ktoś może mnie uznać za intruza i zabić na miejscu. Pomimo tego nie bałam się. Szłam w zamyśleniu i potknęłam się o konar i spadłam do dołu z kamieniami. Nic takiego mi się nie stało, oprócz niewielkiego zadrapania. Będę żyła. Zebrałam trochę ziół rosnących tu bardzo gęsto i przyłożyłam do rany
- Fak - zaklęłam pod nosem - boli.
Ruszyłam w dalszą podróż. Było tak samo jak na początku: drzewo, drzewo, drzewo, kamień, drzewo, wiewiórka, kamień, kamień i czasem przemykała obok mnie sarna. Zapach wilków zaczął się nasilać. Byłam już blisko siedliska watahy. Widziałam już parę wilków, ale żaden nie zauważył mnie. Większość to były wielkie, masywne basiory. Tylko niekiedy na niebie pojawiała się wadera. Niespodziewanie z krzaków wyskoczył na mnie wilk:
- Kim jesteś? Co tutaj robisz? Po co tu przyszłaś? - zasypał mnie pytaniami cedząc przez zęby
- Je... Jestem Katniss. Teoretycznie rzecz biorąc zgubiłam się. Szukałam kogoś kto by mi pomógł. Od dawna szukam watahy - odpowiedziałam na wszystkie zadane pytania. Słysząc to wilk nieco się rozluźnił, a co za tym idzie rozluźnił chwyt na tyle, że mogłam wyślizgnąć się spod jego łap. Zrobiłam to mimo, że nie chciałam. Oh dlaczego ja jestem taka głupia? Stanęłam przed wilkiem. Spiął się z powrotem, ale jak zauważył ranę na moim boku znów nieco się rozluźnił
- A kim TY jesteś? - teraz to ja zadałam pytanie
< Equel? >
Ps. Tak, zmienione, bo nikt nie chciał odpisać, a może nowy miałby wenę XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz