Kiedy Night skoczył na mnie, poczułam się... wolna. Jednak czułam, że cząstka tego "ducha" nadal we mnie pozostała. Przeszły mnie zimne dreszcze. Po chwili Night powiedział:
- Och, Lily. Jak dobrze że wróciłaś. Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę.
Po tych słowach mnie przytulił. Był to najmocniejszy uścisk, jakiego w życiu doznałam. Zarumieniłam się. Zrobiło mi się trochę głupio, ale... Nie odsuwałam się od niego. Siedzieliśmy tak, przez dobre pół minuty. W koncu Night odsunął się ode mnie.
- To może...Przejdziemy się? - spytał zakłopotany.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
Wyszliśmy z mojej jaskini. Po przejściu kilku kroków zobaczyłam... Tak, drodzy ludzie, był to wróbel. Jego oczy lśniły dziko w słońcu i - co mnie bardzo zdziwiło - były czerwone. Nagle wzbił się w powietrze i... odleciał. "Aha" - pomyślałam. Szliśmy tak, w ciszy.
Chwilę potem z pobliskich drzew wyleciało chyba ze sto (wcale nie przesadzam) takich samych wróbli i poleciało za nim. Zaczęły się kłębić wokół nas, coraz bardziej się zbliżając i zawężając swój "krąg".
- Night... - jęknęłam.
<Night? Przepraszam, że krótkie. Brak weny kłania się nisko.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz