30.10.2017

Od Equela do Katniss

Przez resztę dnia Katniss dziwnie się zachowywała. Jak na mnie patrzyła, i ją na tym przyłapałem, to odwracała szybko wzrok, i mimo, że miała futro, widać było, że się czerwieni. Ja tylko chodziłem z zadowoleniem. Rana praktycznie mnie nie bolała, jak patrzyłem na waderę.
- Katniss? - Odezwałem się - Chyba trzeba iść.
- Mhm - przytaknęła. Zacząłem iść dalej, lecz... zaraz, czy my robiliśmy własnie koło? I przy okazji... to uczucie.
- Katniss...
- O co chodzi?
- Nie czujesz tego, prawda?
- To zależy, o co pytasz.
- O niepokój. - zacząłem się nerwowo rozglądać. I tak, z krzaków wyskoczył ten dziwny stwór. Byłem na to przygotowany.
- Odsuń się! - krzyknąłem do wadery. Ta odskoczyła w ostatnim momencie, bo potwór mógłby ją przebić swoją "racią" Byłem pewny siebie, i to był mój błąd. Użyłem na potworze mojej mocy rozrywania wnętrzności. I... nic. Zszokowany próbowałem blokady. Też nic. Iluzja? Wszystkie moce na nim nie działały.
- Eee.... Katniss... chyba mamy problem. - stwór zawrócił i zaszarżował w naszą stronę.
- Myślałam, że go zabiłeś!
- Nie działają na niego moce! - stwór rzucił się na waderę, która odskoczyła. Potwór się przewrócił, lecz jego "racia" zrobiłaby w niej dziurę. Miałem dobry refleks, i do tej pory dziękuję za niego Bogu, bo zanurkowałem, chwyciłem waderę, i wylądowałem z nią na sośnie. Och, jak ja bym chciał tutaj zostać. Kora tego drzewa pachniała żywicą, a igły mimo jesieni były dobrze umocowane. Poza tym, wyglądała na solidną. Stwór jednak szybko się pozbierał. Katniss wyciągnęła strzałę, i napięła łuk.
- Czekaj! - krzyknąłem, bo zaraz potem znalazłem się z nią w zupełnie innym miejscu.
- G-gdzie jesteśmy? - wadera zaczęła się rozglądać. Tak szczerze, to było tutaj pięknie. Wielka komnata... może to tylko korytarz? Ale i tak była wielka przestrzeń... z kolumnami. Płytki były niczym z diamentu, dokładnie wyszlifowane. Wszędzie był błękitny połysk. Sufit jeszcze piękniejszy niż podłoga. Mnóstwo było na nim znaków, i płaskorzeźb. Żyrandole wyglądały jak nie z tego świata. Gdzieniegdzie była mała fontanna, oraz na środku wielkie, szklane schody. Dookoła czuć było zapach lasu.
- Witajcie, moi drodzy. - na schodach stało to samo światło, co z pierwszej kapliczki, tyle, że tym razem w postaci wilka. Głos bogini był pełen łagodności. Zrobiło mi się cieplej na duchu. Wstałem szybko i się ukłoniłem.
- O pani, czy byłabyś łaskawa, i ugościła mnie, oraz moją towarzyszkę podróży?
- Właśnie po to was uratowałam. - Bogini uśmiechnęła się ciepło - Najpierw przyszykowana jes gorąca kąpiel, potem jedzenie... na końcu porozmawiamy. - Bogini zaprowadziła nas do główngo korytarza, który wyglądał jak ze snu, po czym opisała gdzie każde z nas ma komnatę, i gdzie kąpiel oraz jedzenie, po czym się rozpłynęła. Jeśli mam być szczery, to nigdy kąpieli takiej nie brałem. A skoro to sama bogini nas zaprosiła, to grzechem byłoby nie skorzystać.

< Katniss? Moja wena cały czas jest w najwyższej formie >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz