28.10.2017

Od Equela do Katniss

Ból mi już tak nie doskwierał. Leżałem spokojnie, po czym po dosłownie chwili... zasnąłem (chociaż ziemia była twarda jak.... nie mam porównania). Już po chwili moja wyobraźnia zaczęła działać. Biegałem po niebie. Przeganiałem pędzące chmury, a promienie słońca padające na drzewa u dołu dawały wąski, długi cień. Powietrze było rześkie. Pełne harmonii. Gdy tak biegałem, dogoniła mnie Katniss. Chwila. Co ona robiła w moim śnie? Wadera uśmiechnęła się łagodnie..... tak jakoś przyjacielsko. Było jej w tym do twarzy. Jednak tutaj się obudziłem, gdyż usłyszałem jakoś za bardzo realistyczny głos, który wołał mnie po imieniu.
- Equel - odgoniłem się łapą
- Equle! - Tutaj gwałtownie wstałem przy okazji niechcący walnąłem Katniss, co potem miało dla mnie przykre skutki, oraz... piekący, ale znośny gól w boku.
- O, o co chodzi - jęknąłem
- Musimy iść. - odparła wadera. - zaraz będą kłopoty. - Początkowo nie wiedziałem o co jej chodzi, jednak potem.... tak... wyczułem falę gniewu, zapach krwi oraz tą dziwną elektryczność, co przed zabiciem jelenia. Coś mi się zdawało, że to oznaczało po prostu kłopoty. Wstałem i zamiast iść, zacząłem lecieć, ale blisko nad ziemią. Był już ranek. Ile spałem? Słońce było nisko. Całe niebo ciemne, tylko jeden czerwony pas nad horyzontem. Powietrze było zimne... przeszywało mi futro. W końcu dotarliśmy do jakiejś dziwnej "kapliczki" tutaj żyli inni bogowie, bo nie rozpoznawałem tego imienia.
- Zatrzymajmy się tu. - powiedziałem
- Ale...
- Tutaj jest terytorium innego bóstwa. Nic nam nie grozi. W takich kapliczkach jesteśmy nietykalni.
- A skąd możesz mieć pewność, że dalej są takie kapliczki?
- Nie mam. - odparłem, i jednym ruchem głowy unieruchomiłem sarnę, która nie zdążyła uciec. Podszedłem do niej, związałem jej kopyta sznurami z trawy, i położyłem na ołtarzu, po czym odnieruchomiłem, i zabiłem, tym samym składając ofiarę bóstwu, które miało tą kapliczkę. Gdy zobaczyłem czerwoną, a nie srebrną krew od razu doznałem ulgi. Pomodliłem się o opiekę, po czym wstałem, i popatrzyłem na waderę, która coś robiła z kołczanem.
- Słuchaj słonko, chcesz coś zjeść? - spytałem siadając koło niej. Wadera popatrzyła na mnie krzywo.
- Raczej nie powinieneś polować.
- Ja mogę zabić wszystko w zasięgu wzroku. - powiedziałem - jeżeli się uda, to będziemy mieli całkiem udane śniadanie.

< Katniss? Co ty na to? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz