Wędrowałem od... bo ja wiem? Około pół roku. Watahę trafił szlag, napadły na nią jakieś dziwne stwory. Dużo wilków zginęło, a większość pouciekała, gdzie pieprz rośnie. Nieliczni zostali i walczyli z tymi potworami, w tym moi rodzice i ja. Moja siostra była jedną z tych, którzy pouciekali (Właściwie, to rodzice kazali jej uciekać). Kiedy już wszystko wróciło normy, rodzice kazali mi jej szukać i dlatego teraz włóczę się, cholera wie gdzie...
Byłem teraz u podnóża klifu, na jego szczycie siedział jakiś wilk. Postanowiłem po cichu do niego podejść.
Basior gwałtownie się odwrócił.
- Cześć, kim jesteś? I jak się nazywasz? - odezwałem się pierwszy. Lubię zawierać nowe znajomości.
- Miałem właśnie o to samo zapytać. Jestem Demon. Tak wiem, dziwne imię, ale no cóż... a i na pierwsze pytanie to ty mi może odpowiedz, co? - Demon uśmiechnął się sympatycznie, co odwzajemniłem.
- Jestem Solis,
- Eee, jaki lis?
Zaśmiałem się.
- Solis, a nie lis!
- A, przepraszam. Mój błąd. Tak w ogóle chyba nie powinno cię tu być...
- A czemu? - zdziwiłem się. - Jest tu jakaś wataha czy coś?
- Trafiłeś w sedno.
- No cóż, to ja może pójdę... - lekko posmutniałem. Miałem już iść, ale nagle Demon zawołał:
- Nie! Poczekaj! Jak chcesz, to możesz zostać. Na pewno Alfa pozwoli ci zostać.
- Tak sądzisz? - przekręciłem głowę w lewo.
- Tak, na pewno. Lepiej już chodź, bo się ściemnia, a czasami nocą tutaj jest nieprzyjemnie...
Ruszyliśmy w stronę tej watahy. Gadaliśmy i żartowaliśmy przez całą drogę.
****
Alfa przyjęła mnie do watahy. Nie oprowadziła mnie po terenach, bo jej się nie chciało. Rozumiem to. Wybrałem się na zwiedzanie. Znalazłem się przy strumieniu. Demon pił wodę. Wpadłem na pomysł. Podkradłem się do niego. Gdy byłem już wystarczająco blisko, krzyknąłem na cały głos:
- Siema!
Basior podskoczył przerażony.
Zacząłem się śmiać.
<Demon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz