- Cześć. - wadera odwróciła sie do mnie zaskoczona.
- Cześć.... - powiedziała ostrożnie.
- Ty masz parę medalionów? - zapytałem
- No... tak. Do różnych okazji. - zmarszczyłem brwi.
- Do różnych okazji... - powtórzyłem wolno. - pachniesz ziołami. jesteś medykiem? - Kiwnęła głową.
- No a tak przy okazji, jak masz na imię? - zapytałem
- Melpomena.
- Iwo.
- Dość nie typowe imię.
- Jak twoje. - powiedziałem i zerknąłem w niebo. Cała chmara szpaków wracała z innych krajów.
- Obiad leci. - mruknąłem do siebie.
- Co? - zapytała zdezoriętowana. Nie słuchem jej za bardzo. Wzleciałam do góry i złapałem jakiegoś pierwszego-lepszego ptaka po czym wylądowałem na ziemi. Mel patrzyła na mnie dziwne.
- Chcesz? - zapytałem. Ona pokręciła głową.
- Nie... dzięki. Jadłam. - mruknęła. Coś zobaczyłem między drzewami. Jakby ducha.
- Widzisz to?- zapytałem.
- Co? - wadera patrzyła w las
- No to coś...
- Czy ty się dobrze czujesz? - zapytała. To coś uśmiechnęło się kątem i rozwiało w powietrzu.
- Tak... dobrze. - mruknąłem i zacząłem iść w stronę lasu.
< Melpomena? Piszę bo mi się nudzi.Odpiszesz? Masz czas do końca tego tygodnia bo akurat mi się szlaban kończy. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz