- No tak... - mruknąłem zamyślony
- O co chodzi? - zapytała Mel - wiesz coś?
- Musimy iść! - zawołałem i pobiegłem w stronę lasu
- Co? Gdzie!? Czekaj! - krzyknęła Mel i zaczęła taszczyć tą wielką księgę ze sobą. Śpieszyło mi się, więc za nim wadera zdążyła coś powiedzieć, podbiegłem do niej, chwyciłem za łapę i przeteleportowałem nas do biblioteki.
- Teraz szybko - mruknąłem i pomogłem Mel wtachać tą jej księgę do środka i położyć na stole, po czym pognałem i zacząłem krążyć po bibliotece jak szczur w labiryncie. Wadera podążałam raz za mną, raz koło mnie, co chwilę zatrzymując się, by pooglądać książki. Przebiegliśmy już: Zielarstwo, Magiczne stworzenia, eliksiry, historię watahy, po czym zatrzymałem się przed kolejnym działem. Był dziwnie czarno-szary, a drewniane półki i " podłoga" były jakby spalone. ten dział od reszty oddzielała prosta, błękitna, świecąca linia, a na suficie wisiała drewniana, spalona tabliczka z napisem:
KSIĘGI ZAKAZANE
Mityczne stwory, zakazane legendy
i czarna magia.
To było to, czego szukałem. Mel oglądała latające w powietrzu zwoje lub księgi i piszące w nich pióra w dziale historii.
- To wszystko zapisuje co było? - zapytała Mel
- I co jest teraz. - mruknąłem. - Cała historia watahy. Kto, gdzie i kiedy robił. Myśli, dialogi i uczucia. Jakby książka, dlatego ten dział jest największy, a niektóre księgi muszą krążyć po innym wymiarze, bo tu się nie mieszczą.
- Tu jest napisane ,, Zmieszanie dwóch krwi ( przemiana " - Powiedziała Mel chwytając jakąś księgę. Po moim ciele przebiegły dreszcze.
- Nie warto czytać. - powiedziałem szybko po czym zamknąłem księgę i wyrzuciłem ją w górę a ona zamiast spadać, otworzyła się i prawie natychmiast " przykleiło" się do niej pióro i zaczęło pisać. Wadera popatrzyła na mnie dziwnie ale ja tylko wskazałem głową na dział zakazany.
- Tam jest to, czego szukamy.
- W... dziale zakazanym? - zapytała z niedowierzaniem
-Och tak. Widzisz tą niebieską linię? Poważnie cię uszkodzi jeżeli wejdziesz tam bez pozwolenia.
- To ja tam nie wchodzę. Poczytam sobie o historii. - Zrobiłem znudzoną minę po czym podszedłem do wadery i położyłem mówiąc:
- Udzielam prawa do pełnego korzystania z biblioteki - zdjołem łapę.
- To tyle? - Zapytała oglądając się - żadnych rozbłysków i tp? Nawet nie poczułam jakiejś energii, wibracji nic.
- No.
- A ty od kogo dostałeś pozwolenie?
- Od nikogo. - Mel popatrzyła na mnie jak na chorego psychicznie
- To... nie możesz mi zezwa....
- Mogę. - Mruknąłem i przeszedłem przez linię. Nic się nie stało oprócz tego, że uderzył mnie odór spalenizny i przytłaczający smutek.
- Co... - zaczęła Mel patrząc na mnie z niedowierzaniem
- Jestem wilkiem wolności. W pewnym senie prawa i obowiązki mnie nie dotyczą.
- Ech.. - Mel przeszła linię i rozejrzała się dookoła mrugając oczami.
- To miejsce jest przesiąknięte złą energią i źle działa na moją koncentrację.
- Wiem o tym. - powiedziałem i zacząłem chodzić po spalonej posadzce szukając właściwej nazwy. Wreszcie znalazłem tabliczkę z napisem: Legendy o duchach wolności. Znalazłem jakąś księgę, która była wielka i ciężka, do tego owleczona w skórę smoka ze złotymi napisami który układał napis: Mortem Sine Alis
- Śmierć bez skrzydeł - przetłumaczyłem
- Znasz łacinę?
- Kors mi od pewnego czasu o tym truje. - Przyznałem.
- Aha... - Otworzyłem księgę i gdy tylko ujrzałem pierwsze strony, litery zaczęły się rozmazywać i zakręciło mi się w głowie.
- Może lepiej... ty czytaj. - zwróciłem się do Mel siadając i pocierając łapą skroń. Wadera popatrzyła na mnie kątem oka i spojrzała na tekst. Po czym zaczęła czytać na głos.
- 1000 lat temu żył pewien wilk imieniem Enaworstos. Był on wilkiem samotnym i pełnym lęku o własne życie. Jako młody wilk brał udział w wielu walkach, widział krew innych. Wilków i potworów, oraz różnych innych stworzeń. Wolność dodawała mu siły, ale gdy był już w podeszłym wieku oddał duszę bogowi śmierci i chaosu - ( osobiście nie wiem jak tak można ale ok ) - gdyż chciał na wszelki wypadek oddać życie swojej rodzinie, a miał już sporo długów chaosu. Ale bóg był przebiegły. Nie chciał oddawać danej mu duszy i zawarł z Enaworstosem układ. Jeżeli ujdzie z przyszłej wojny tylko on sam żywy, da mu spokój, jeśli przeżyje ktoś jeszcze, będzie cierpiał. Basior wysłuchawszy tego co powiedział bóg poszedł na wojnę nie spodziewając się jakie to może być cierpienie i że przeżyje ktoś jeszcze, ale tak się stało. Przeżyły jeszcze 4 wilki. Bóg jak obiecał, tak zrobił. Zabił wszystkich członków rodziny basiora, jemu samemu odciął skrzydła i chciał go zabić, ale nie chciał sie nim jeszcze zabawić, więc pozostawił jego duszę na ziemi, i od tej pory duch błąka się po wybranej watasze, czekając na uwolnienie. - Szczerze mówiąc, tą historię opowiadała mi matka gdy byłem mały i zawsze jej nie zapamiętywałem. Mel miała dziwną minę i popatrzyła na mnie marszcząc brwi
- Czyli, że... to coś potrzebuje pomocy
- Yhym... - przytaknąłem.
- B musi wreszcie umrzeć.
- Tak.
- Ale ja go nie widzę!
- Na to jest " lekarstwo".
- No tak... zioła! - zawołała z entuzjazmem Mel
- Co?
- Mogę stworzyć miksturę z ziół! - to powiedziawszy zaczęła szukać książki o miksturach nadal w księgach zakazanych. Wreszcie znalazła jakąś wielką stertę kartek w niebieskiej, skórzanej okładce i zaczęła przeglądać kartki. Ja siedziałem i przyglądałem się temu. W pewnym sensie nie za bardzo rozumiałem o co jej chodzi ale ok. W końcu zatrzymała się na jakiejś stronie
- Znalazłam! - nachyliłem się nad książką i o mały włos nie roześmiałem się z niedowierzania.
- ,, Eliksir mieszanki zielnej"? Przecież to było na szkoleniach!
- Jakich szkoleniach?
- To nie istotne. Ten eliksir jest prawie że całkowicie zapomniany.
- Błękitne ziele, mech zimowy, krew feniksa - zaczęła wymieniać składniki Mel.
- mamy wszystkie składniki oprócz trzech. Krwi feniksa, kła mieszańca i... cząstki tego, którego chce się zobaczyć.
***
Nie było sensu taszczyć tej księgi, bo przepis i sposób przyrządzania znałem na pamięć, ale Mel się uparła. Nie dość, że musieliśmy już dźwigać 2 księgi, to jeszcze dowiedziałem się od Meg, że Leon, Lia, Kors, Kagekao i Luna gdzieś wyparowali. Nie ma o jak dobra wiadomość na koniec dnia :S. Okazało się, że w tej bibliotece spędziliśmy około 4 godzin więc była już 18.34. Wadera zaniosła dwie księgi do siebie, potem przeteleportowałem nas do budki z ziołami która znajdowała się w lesie po czym wadera poszła do siebie a ja do siebie ale przez dłuższy czas siedziałem i wpatrywałem się w ścianę powtarzając sam do siebie w myślach jedno i to samo zdanie które nie miało żadnego sensu a utkwiło mi w głowie. I tak ze dwie godziny. Parę wilków z naszej watahy gdzieś się rozpłynęło i dużo przybyło przez co teraz w watasze mamy 2 wilki z żywiołem miłości. W końcu gdzieś tak około godziny 22 zasnąłem i tak jak przypuszczałem, miałem koszmary, a najgorsze było to, że jak się obudziłem gdzieś tak około 6 nad ranem w mojej jaskini na " podłodze" leżał zmasakrowany jeleń. Bez jednego oka, wystawało mu parę kości i tp. To był ten sam jeleń którego widziałem w moim śnie a na ścianie krwią było napisane: ,, 25.04. 1936. Pamiętaj o mojej śmierci " Nie zastanawiając się zbytnio pobiegłem do Mel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz