10.08.2018

Od Nitaena do.........


Siedziałem na małej "wysepce"  po środku rzeki. Wodospad który istniał nieco dalej. Woda w ten upalny dzień miło schładzała moje łapy w niej zanurzone. Po niebie przeleciał ogromny drapieżny ptak, i zniknął gdzieś dalej. Po karku przeleciał mi znajomy, dziwny dreszcz. Szybko, lekko przeniosłem wzrok na drzewo, które znajdowało się nieco dalej. Obok niej unosił się czarny dym... 


- Znowu... - mruknąłem do siebie. Duch patrzył na mnie swoimi czerwonymi, bezuczuciowymi oczyma. - Poszedł won! - krzyknąłem i skoczyłem na ziemię, strasząc zjawę, która zaraz po tym się rozwiała. Zdarzało się to coraz częściej, jednak jaka by nie była to dusza, nic mi nie robi. Wydaje się, że nawet nie mają takiego zamiaru. Raz mi nawet zadanie na zielarstwo zrobili. Mimo swoich zalet, mieli też minusy. Nie dało się mień ani grosza prywatności. Odwróciłem głowę. Dym, w który rozwiał się mój tymczasowy prześladowca znowu się zmaterializował, i teraz patrzył na mnie od tyłu. Zmarszczyłem brwi patrząc na niego spode łba. 
- Nie masz zamiaru się odczepić prawda? - spytałem. Ten tylko nadal na mnie patrzył, i najwyraźniej nie miał zamiaru przestać. Westchnąłem cicho, i postanowiłem go zignorować, poprzez przywrócenie głowy do normalnego stanu rzeczy, i pójście do jaskini, gdzie najprawdopodobniej czekała mnie kawa z zimną bitą śmietany, lub cola z kostkami lodu. Mimo, iż nadal czułem na sobie ten wzrok, nie przejmowałem się nim. Jakoś nie były mi straszne zjawy i inne nad przyrodzenia. 
- Masz nowe zwierzątko? - usłyszałem jak zwykle lekko złośliwy ton Kai, siedzącej na kamieniu wyżej, nad jaskinią. 
- Chmmm....? Chodzi ci o to kudłate czerwone coś siedzące przede mną? - uśmiechnąłem się krzywo
- Nie nadaję się na posłusznego pieska swojego pana - zaśmiała się siostra, po czym zeskoczyła i stanęła obok mnie - Coś cię zatrzymało? Nie byłeś na obiedzie. 
- Wyjątkowo nie byłem głodny. 
- Jakaś nowość. 
- Jezioro jest bogate w ryby - wytłumaczyłem. 
- W zjawy też? - czerwona wadera popatrzyła za mnie za ducha stojącego nieopodal w cieniu. 
- Ten wyjątkowo nie chce zniknąć. 
- To musi być trochę upierdliwe. 
- Nawet nie wiesz jak. - usiadłem, i nie minęła chwila, nim usłyszałem szelest liści. Odwróciłem szybko głowę, podobnie jak Kaja. Duch gapił się w jedno nie zrozumiałe dla mnie miejsce w ciemności. 
- Nie ładnie podsłuchiwać! - krzyknęła w krzaki, skąd wyłonił się...

<Ktoś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz