17.08.2018

Od Kai do Ravena

Minęło już sporo czasu od tego incydentu z miśkiem, oraz zgubieniem, jednak dobrym trafem znalazł nas jakiś członek watahy i doprowadził na miejsce, gdzie dostałam wykład od rodziców, i całą masę pytań od rodzeństwa. Kiseki zaczęła się łasić, i po chwili ulokowała się na moim karku, by tam zacząć spać. Co do Ravena, rozdzieliliśmy się gdzieś przy wodospadzie, i słuch o nim zaginął. Znaczy dla mnie, bo już następnego dnia pojawił się u mnie w jaskini. Nie mam pojęcia jak zdołał się tak cicho wkraść mi do mieszkania, nie budząc rodziców ani mnie, do tego stojąc nad moim posłaniem.... chyba o 4 rano. Obudził mnie jego wzywający do powstania głos, wołający moje imię szeptem, albo szturchając mnie łapą. W końcu oblał mnie trochu wodą, ze kałuży będącej po deszczówce przed grotą. Popatrzyłam na niego z dość mocną irytacją, i burknęłam szeptem
- Co ty tu do jasnej ciasnej robisz.
- Choć. Musisz coś zobaczyć
- Teraz? O tej porze?
- A myślisz że gdyby to było w południe to bym przychodził tak wcześnie?
- No.... nie. - powoli wygramoliłam się z posłania, próbując nie obudzić śpiącego brata, którego rozwalanie się zaczęło mnie doprowadzać do szału, i szybko po cichu wymknęłam się z groty - No, to w którą stronę?
- Tędy, i szybko - mruknął szczeniak - do granicy. - Nie byłam pewna czemu idziemy w tamtą stronę, ale po jakiś 2 km ogarnęłam zapach. Jakieś inne wilki. Po kilku minutach Raven schował się za krzakami.
- Schyl się - schyliłam się. I po krótkim nasłuchiwaniu i wypatrywaniu, dostrzegłam to co miałam dostrzec.
- Co to za wilki. Nie znam ich zapachu - szepnęłam do Ravena

<Raven?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz