5.08.2018

Od Luny "Gałąź taka niewygodna..."

Wszystko już przygotowane. Biała drewniana altana, przystrojona białymi, przechodzącymi w delikatny miętowy kolor firanami. Były spięte łańcuszkami z czarnymi koralikami. Dookoła altany, dzięki mojej pomocy, lewitowały złote świeczki. Trzeba było trochę się namęczyć, by wosk nie kapał tak bardzo. Jeszcze kapnąłby któremuś z naszych gołąbeczków na głowę i skończyłaby się randka. To by była katastrofa, eh, lepiej o tym nie myśleć. W środku altany było coś na wzór stolika, a na nim oczywiście wino, desery i rozsypane płatki róż. Szkoda, że Stara Raszpla nie zechciała mi pomóc przy deserach, chyba trochę się rozleniwiła na stare lata... Hm, ciekawe kiedy znajdzie sobie jakiegoś basiora. Ja chcę być już ciocią... Wracając do tematu. Do siedzenia leżało przy stole mnóstwo poduszek. Dodatkowo, nad zastawionym stołem latało kilka świetlików. Nie wiem jak im, ale mi by przeszkadzały jakieś świecące robale latające nad stołem. Dookoła altany Lia zasadziła interesującą odmianę róż, miętowo-czarną. Ciekawe czy są tworem natury czy może Lii... Dzięki takim umiejscowieniu altany, dochodził do niej zapach morskiej wody i lasu. W dodatku, widoki były piękne. Zachód słońca nad morzem... W sumie to każdy zachód słońca jest piękny. Te odcienie fioletu przechodzącego w róż... W dodatku odbite przez taflę wody. Coś pięknego
No cóż. Zaproszenia dostarczone, altana przygotowana, więc teraz pojawia się pytanie - Co ja i Stara Raszpla teraz robimy? Przecież nie będziemy siedzieć na dachu altany i słuchać jak przebiega randka. No właśnie. Ja oraz nasza ukochana Alfa siedzimy sobie ukryte pod koroną drzewa, rosnącego w lesie zaraz przy plaży. Siedzimy na gałęzi, w dodatku obserwujemy altanę przez lornetki. Jak jacyś zboczeńcy. Dobrze, że nie jesteśmy w ludzkim świecie, bo skończyłybyśmy w więzieniu...
Ta gałąź jest okropna. Mam złe doświadczenia z gałęziami, kiedyś z jednej spadłam i skończyłam mając mensza i piątkę dzieci. Także lepiej być ostrożnym, jak to mówią "Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". Chociaż wątpię, że mój pierwszy mąż pozwoli mi mieć drugiego. W końcu to psychopata, w dodatku alkoholik. ...I mówi to osoba która ma z nim dzieci. Eh...
- No kiedy oni tu przylezą. - z moich rozmyślań wyrwała mnie niecierpliwiąca się Lia. Jak na zawołanie z lasu wyszedł Finn i wszedł do altany. Chwilę później dołączyła do niego Coffe. Obserwując sytuację przez lornetkę nie wydawali się wkurzeni ich randką. Wyglądało, że nawet ze sobą rozmawiają. Hmm, oby im się rozmowa kleiła.

<Lia?/Coffe?/Finn?/Ktokolwiek?/Nie mam pojęcia kto?/Raszel nie bij wiem że jest niedziela ale napisałam?>

2 komentarze: