10.08.2018

Od Equela


Leżałem do góry brzuchem na mchu w grocie. W zimie może i było w niej cieplej niż na dworze, ale teraz było tu wyjątkowo przyjemnie. Lekki wiaterek wchodził do mieszkania, przenikając moje futro, i dając ochłodzenie, o idealnie zgrywało się z zapachem liści, trawy, oraz górskiego powietrza. Słońce o tej porze dnia jeszcze nie dochodziło dalej do jaskini, przez co czułem się jak w niebie... (chociaż już raz byłem w specjalnej gościnie u innych bogów) Mech był wilgotny od porannej rosy, a mój łeb, mimo tej cudownej ochłody, i braku przemęczenia... pękał.
- Taaaaatooooooooo - marudziła Tora popychając mnie przednimi łapami w bok, co przy okazji stanowiło dla niej oparcie.
- O co chodzi - spytałem wysłuchując już tego dnia, przez tylko 3 godziny, 9 skarg.
- Bo mama gdzieś poszła.
- No i...? - przeciągnąłem przy okazji dając znak, by doszła do sedna.
- Bo ja głodna jestem - samiczka popatrzyła na mnie swoim nie znoszącym sprzeciwu spojrzeniem.
- Ale przecież jadłaś godzinę temu.
- Ale to było tylko mleko z chlebem
-  Chleb powszedni... - mruknąłem cicho, po czym wstałem ciężko - A więc dobrze moja droga gwiazdo. Co byś chciała. Tylko coś małego, bo nie będę tutaj jelenia taszczyć. To dopiero po grupowym polowaniu...
-... Na obiad, tak wiem - Tora weszła mi w słowo. - Może być jakiś zając polny, świstak, bober, czy coś.
- Bober w sensie zwierze czy roślina - zażartowałem, ale widząc poważne spojrzenie córki westchnąłem ciężko.
- Och, no dobrze, wychodzę - nie bałem się zostawiać szczeniaków samych, ponieważ wiedziałem, iż sobie poradzą. Są u nich przebłyski mocy, a umysły bardzo szybko pracowały, szczególnie u Tory i Tori. Chociaż nie wiedziałem skąd taki brak poczucia humoru u naszego tygryska. Ani Rose, ani ja, nie patrzymy na większość wilków jak na wrogów, ani zapędów władczych nie mamy. Może po dziadkach... Zamknąłem oczy, idąc przez polanę. Słońce zaczęło powoli smażyć, mimo mego białego futra, gorąc już zaczynał mnie dobijać. Polowanie było dość łatwe, zważywszy na moją dzisiejszą cierpliwość. Teraz tylko patrzyłem jak Tora usiłowała schować swojego tłustego zająca z dala od reszty rodzeństwa. I było by wszystko świetnie i super, gdyby nie zapach krwi, oraz ciemny kształt wilka przed grotą, z dość paskudną raną w mięśniu ramiennym.

< Ktosiu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz