Wiatr co jakiś czas zwalniał, przyspieszał i zatrzymywał się. Właściwie był okropnie zmienny co sprawiało mi piekący ból, ponieważ roznosił on ziarenka piasku z miejsca na miejsce. Na moje nieszczęście, znajdując schronienie właśnie w otwartych ranach na moich łapach. Wkurzało mnie to okropnie. Takie małe gówno było w stanie wyrządzić mi krzywdę. Chociaż nie. Bardziej ją pogłębić. Chociaż to i tak było nic w porównaniu z jedną z moich tylnych łap. "Pewnie nie będę mógł się normalnie poruszać po tym wszystkim.- Stwierdziłem w myślach- Jeśli w ogóle będę jeszcze żywy".
Na tamtą chwilę wolałem, żeby zabił mnie jad jakiegoś małego pająka. Nie wiem. Żeby drzewo się na mnie zawaliło. Albo żebym został poćwiartowany przez niedźwiedzia. No wszystko, tylko nie on. W końcu i tak miałem zginąć, nie? Mógłbym się nawet dać zmielić i doprawić tym głupim piaskiem. Serio. Taka przegrana to skaza na honorze. Pokonany przez gwałciciela? Fuj. Nester wyrzuciłby mnie do kosza, bo dusza takiego nieudacznika tylko zaśmiecałaby mu jaskinię. W ogóle już...
- Miło, że już rozmyślasz nad swoją przyszłością.- Fuck. Fuck, fuck, fuck, fuck, fuck. Nie.- Zapomniało ci się, ha?- Zero prychnął wyraźnie rozbawiony.
- ODWOŁUJE WSZYSTKO DO KUR*Y NĘDZY. ZABIJ MNIE, MIEJMY TO JUŻ Z GŁOWY.
- Haha, jaki ochoczy. Może zrobie sobie z ciebie elegancką wycieraczkę, co ty na to?- Basior przejechał mi ostrymi jak brzytwa pazurami po klatce piersiowej, ale delikatnie. Krwawiłem tylko powierzchownie, a sama rana lekko szczypała, ale była do wytrzymania.
- Co ty jesteś? Kończ to. W cholernego wampira się kur*a bawisz?!- warknąłem zniecierpliwiony.
- Racja. Chyba pora już na ciebie.- Do dopełnienia tego zdania zabrakło mi tylko szatańskiego śmiechu jako akompaniamentu do moich wrzasków i błagań, które jednak ustały, bo ból zmalał na tyle, że był względnie do zniesienia. A raczej starałem się w ostatnich chwilach swojego życia się jakoś trzymać. Szczerze mówiąc, bez łap daleko nie zajdę.
- Długo jeszcze?
- Całe wieki.
- Przez ten czas może skróciłbyś pazury.
- Nie zapędziłeś się przypadkiem?- spytał chyba nie rozumiejąc mojego zachowania. Sam dokładnie go nie rozumiałem, ale nie wszystko trzeba kumać i interpretować.
- Zobaczysz, jeszcze komuś oko wydłubiesz.- zaśmiałem się lekko histerycznie.- To nie opowiesz mi o swoich dokonaniach?
Chciałem jakoś to przyspieszyć lub spowolnić, ale nie wiedziałem, na którą stronę wyszłoby korzystniej. Szlag by to wszystko.
- A co? Taki ciekawy?- Namoistnie kiwnąłem głową twierdząco, dzięki czemu znienawidziłem każdy centymert swojego ciała.- Nie liczę. W każdym razie nie jedna wadera na moim koncie. Ale nie bój nic. Trzymam się świetnie. W przeciwieństwie do jednego szczeniaka, który bawił się ze mną dość długo. Ale nie martw się. Ja zawsze kończę to co zaczynam.
- Ty...
- Ja.
W jednej chwili wszystko stało się jasne. Proste jak słońce i jasne jak drut. Genialne rozwiązanie było pod moim nosem. A właściwie pode mną. Teraz trzeba było tylko...
SKIP LATER
Zero skamlał pode mną jak zraniony szczeniaczek. Ledwie widział, a co za tym idzie nie mógł się bronić.
- Też zawsze kończę to, co zacząłem, wiesz? Chociaż często to odwlekam.- mówiłem okropnie cicho z naciskiem na każdy jeden wyraz.- I tak będzie w tym przypadku. Będziesz cierpiał tak długo, póki w końcu nie pozwolę ci zdechnąć. Zapłacisz za wszystkie swoje grzechy, kundlu. Za KAŻDĄ cudzą krzywdę, którą wyrządziłeś. I uwierz mi. Nie wyjdziesz za kaucją. Z tego więzienia nie ma wyjścia.
- Spierd***j ode mnie, Diable!
- Nie, to ty jesteś Diabłem. Ja tylko oczyszczam cię z grzechów. Odpokutujesz W każdym razie dobranoc. Obudzisz się doświadczając wielu rodzajów bólu.
Wilk spojrzał w moje czerwone oczy i zemdlał. Najbrutalniej jak umiałem zataszczyłem go do mojej jaskini i wrzuciłem do dołu, w którym było jedzenie i woda, po czym zakryłem go ciężką paletą.
Cóż, jednak nie cztery godziny.~
Zdawało się, że moc powoli mi się kończyła. Moja iluzja, którą nałożyłem na samego siebie, by chociaż mentalnie czuć się silniej zniknęła. Spróbowałem utworzyć ją znowu, ale starczyło mi sił tylko na kilka metrów. Potem łapy odmówiły mi posłuszeństwa. Poległem przed osiągnięciem celu. Zupełnie zmęczony zemdlałem.
Cholera, a tak było blisko tej jaskini medyka!
<Haraka? Weź go ratuj. Ktoś musi torturować Zera. Napraw mu te łapki i co on tam jeszcze ma zniszczone ;-; A, i Alfo, do dywaników droga wolna!>
MUCHA HA HA HA HA HA DYWANY! NADCHODZĘ!
OdpowiedzUsuń