17.08.2018

Od Kory do kogoś

Szwendałam się samotnie leśnymi ścieżkami, czyhając na przypadkowych przechodniów i temat ich rozmowy. W ten sposób udało mi się już między innymi dowiedzieć, dlaczego w tej watasze prawie nie ma szczeniąt - wyjechały na letni obóz. Nigdy na czymś takim nie byłam, ale nazwa kojarzy mi się z zasadami, więc raczej wątpię, żeby mi się tam podobało. Tak czy siak, wychodziło na to, że nie mam z kim spędzać czasu  chociaż tutejsze szczeniaki to pewnie nudziarze) i jeszcze długo nie będę miała. Co prawda podczas wędrówki samotność mi nie doskwierała, ale wtedy nie było nawet co o tym myśleć - teraz natomiast, gdy znalazłam się wśród wilków, jakieś towarzystwo zdaje się sprawą tak oczywistą, że jego brak mi przeszkadza. Grrrr.
Z innej beczki, słyszałam również coś niepokojącego o opiekunie szczeniąt. A przynajmniej zaniepokojony zdawał się wilk, który widocznie martwił się o bezpieczeństwo podopiecznych sierocińca... Pff, nie potrzebuję jego troski. Niekompetentny opiekun to dla mnie więcej wolności. Z pewnością nie może być gorszy od Jędzy z mojej poprzedniej watahy. Nie zdziwiłabym się, gdyby pewnego dnia ktoś dosypał jej cyjanku potasu do herbaty.
Dotarłam do niewielkiej polanki. Przez luźną ścianę lasu pomarańczowo prześwitywało słońce; równe, wysokie pnie wyglądały jak sztachety płotu. Zbliżała się noc, pora wracać do sierocińca. Mogłabym w zasadzie zostać i przespać się w jakiejś jamce, ale nie chciałam niepotrzebnie grabić sobie u wilków. Niewiele mogą mi zrobić, ale nie ma sensu robić sobie problemów, szczególnie, że nie widziałam jeszcze tej całej niańki dla bezdomnych.
Po swoim zapachu wróciłam w pobliże obszernej jaskini i wcisnęłam się do środka przez odkryty wcześniej otwór. Czarnego wilczka, którego widziałam tu pierwszego dnia, wciąż nie było. Odrzuciłam na bok śmierdzącą starą poduchę i umościłam się na miękkich listkach i igliwiu, które naniosłam tu jako posłanie. Skoncentrowałam się.
Ten jeden raz z radością kładłam się spać w niewoli. Miałam plan. Plan, który mógł mi pozwolić na znalezienie towarzystwa.
Położyłam głowę na łapach i zamknęłam oczy.
* * *
Uchyliłam powieki, pozwalając łagodnej poświacie dotrzeć do moich oczu. Powiodłam wzrokiem po otoczeniu. Sucha, ale miękka trawa łagodnie falowała na wietrze. Łączkę, na której się znalazłam, otaczały kwitnące krzewy o zabawnie powyginanych gałązkach, pod którymi ukrywało się kilka kolorowych paczuszek. Po niebie płynęły błękitne chmurki. Fajnie.
Wdychając przyjemnie pachnące powietrze, rozpoznałam w nim nieznajomy zapach. Odwróciłam się, by jak przez mgłę ujrzeć powoli zmierzającego w moją stronę szczeniaka. Udało się.*
<Jakiś szczeniak z obozu?>
*Dla wyjaśnienia: Jeśli Kora mocno się skupi na swoim celu, potrafi pojawić się w śnie innego śpiącego wilka. Jednak jako iż jest szczeniakiem i nie opanowała mocy do końca, nie umie trafić do snu konkretnej osoby, a jedynie określić jakąś jej cechę (np. to, że ma być basiorem). Dodatkowo ingerencja w czyjeś marzenia senne często prowadzi do pojawiania się w nich anomalii, przez co mogą stać się jeszcze dziwniejsze i bardziej poplątane niż zwyczajne sny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz