Szczurzyca obiegła mnie wokół, przyglądając mi się przy tym. Przysiągłbym, że czułem, jak przeszywa mnie spojrzeniem. Samica odwróciła wzrok, po czym na chwilę jakby zamarła. Przełknąłem powietrze i zbierając całą odwagę, jaką w sobie miałem postanowiłem się odezwać.
- A... A Ty jak się nazywasz? - Zapytałem, nie mogąc przy tym powstrzymać lekkiego drżenia w głosie.
- Co? A, tak, Haraka. Powiedz, kulko futra, czy tu można coś zjeść?
Położyłem uszy po sobie. Kluko... futra? Szybko rzuciłem na siebie okiem, naprawdę wyglądam jak kulka? Szybko potrząsnąłem głową, nie powinienem się tym teraz przejmować. Spojrzałem na Harakę, ta przyglądała mi się wyczekująco.
- Umm... Wcześniej znalazłem jakiś krzak z jagodami.
- Jagody? - Szczurzyca westchnęła, a na jej pyszczku wyraźnie pojawił się grymas niezadowolenia. - Czy ja ci wyglądam na wróbla albo jakiegoś innego pierzastego krzykacza?
Podwinąłem ogon i cofnąłem się o krok. Nie wychodzi mi, nawet kiedy próbuję komuś pomóc. Spojrzałem przepraszająco na samicę.
- No już. - Powiedziała szczurzyca, miałem wrażenie, że jej ton trochę zelżał. - Nie macie tu jakiegoś mięsa?
- Oh, ktoś z opiekunów powinien jeszcze mieć coś w zapasie.
- Świetnie. Prowadź. - Powiedziała samica i nim zdążyłem się zorientować, ta wdrapała się na mój grzbiet, a następnie umiejscowiła na głowie, pomiędzy uszami.
Z tej perspektywy nie byłem w stanie jej dostrzec. Jej obecność była jednak dość wyraźnie wyczuwalna. Bez słowa sprzeciwu ruszyłem więc z powrotem w stronę obozowiska. Żaden z mijanych szczeniaków zdawał się nie zwracać uwagi na siedzącego na mojej głowie stworzenia. Zacząłem powoli przyzwyczajać się do niewielkiego obciążenia w postaci szczura. Zacząłem rozglądać się wokół, szukając jakiegoś opiekuna. Zastrzygłem uszami, gdzieś w pobliżu dało się słyszeć kilka kłócących się ze sobą szczeniaków. Mimowolnie skręciłem w tamtym kierunku. Ku swojemu zadowoleniu odnalazłem tam też jedną z opiekunek. Biała wilczyca z kokardą na ogonie. Przystanąłem, aby zaczekać, aż wilczyca upora się z sytuacją, a następnie grzecznie zapytać ją o trochę mięsa. Jakiś metr za wilczycą zauważyłem torbę, z której wystawał kawałek mięsa. Miałem tylko nadzieję, że wilczyca pozwoli mi go trochę zabrać.
- Haraka? - Zapytałem, unosząc nieznacznie głowę.
Jakby to miało mi pomóc ją zobaczyć. Oczywiście nic to nie dało.
- Czego? - Ton jej głosu niewiele mi powiedział o tym, czy się złości, czy też nie. Fakt, że nie widziałem szczurzycy, wcale nie ułatwiał sprawy.
- Znalazłem mięso.
<Haraka? A może Kiiyuko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz