Wylądowałam niezbyt ostrożnie na ziemi. Maillo już na mnie czekała. Ruszyłam w jej stronę składając skrzydła.
– Dzień dobry – przywitałam się, posyłając szczenięciu ciepły uśmiech.
Może trochę nieśmiało, ale Maillo odwzajemniła ten drobny gest.
– Dzisiaj idziemy znowu do jaskini patrolów? – zapytała, a w jej oczach mogłam dostrzec szczenięce podekscytowanie.
– Tak. Myślę, że mogę już zacząć uczyć cię zmieniania kierunku lotu. Jak ci dobrze pójdzie może jeszcze omówimy pod koniec teorię startu z miejsca – wyjaśniłam. – Ale już chodźmy, bo nam nie starczy czasu.
Ruszyłyśmy w stronę jaskini patrolów. Idąc w stronę miejsca lekcji panowała w okół nas cisza. Wcale nie była niezręczna, tylko tak jak wcześniej spokojna, kojąca. Jedno szczęście, że tym razem nie miałyśmy nadszarpniętych nerwów.
Ale już koniec tego opisywania ciszy. Jeszcze nie jestem taka stara by zachwycać się chwilą spokoju. Na szczęście Vespre nie jest szczeniakiem który potrzebuje uwagi dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Chociaż i tak się w minimalnym stopniu martwię. Kto wie na co trafi wraz z Tsumi podczas ich tego szukania beczek miodu pitnego po terenach watahy. Byle nigdzie nie wpadli… Chwila. Przecież miód pitny to alkohol. Vespre i Tsumi mają dopiero rok. Dlaczego się na to zgodziłam?! Co jak pokusa będzie bardziej zachęcająca niż zdrowy rozum?! Nie wiem czy miód pitny będzie dla niego bezpieczny, a jeszcze fakt że po pijaku Tsumi i on mogą zrobić wszystko.
– Wszystko dobrze? – głos Maillo otrząsnął mnie z mrocznych wizji napitego syna leżącego w rowie dostając ataku tej dziwnej choroby.
– Eee… Ah. Tak, tak – zapewniłam. – Zamyśliłam się trochę.
Musze przestać myśleć o synie będąc z Maillo. Pół biedy, że dopiero idziemy do jaskini patrolów. Gorzej by było gdybym zamyśliła się wtedy, kiedy waderka byłaby nad ziemią i właśnie traciła równowagę.
Po jakimś czasie byliśmy już w jaskini patrolów.
<Maillo? Przepraszam że tak późno odpisuje>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz