Gdy dotarliśmy na nowe tereny, byłem już pewny, że nie zamierzam już dalej mieszkać z rodzicami. Co jak co, ale jestem już dorosłym basiorem, niektórzy w moim wieku mają już własne szczeniaki. Nie zamierzam być starym kawalerem do końca swojego życia, a nawet jeśli, wolałbym mieszkać sam. Właśnie dlatego wybrałem osobną jaskinię niż moja rodzina. Tata był nawet ucieszony, że od teraz wyprowadzam się na swoje i ma minus jedną gębę do wykarmienia. Mama była trochę sceptyczna ale w końcu uznała, że mój pomysł nie jest aż taki zły. Ciekawe czy moje siostry się kiedyś wyprowadzą od rodziców.
– To chyba tu… – mruknąłem, stojąc przed swoim nowym miejscem zamieszkania.
Wdech, wydech. Czułem się jakby krok, który właśnie robię, był wejściem w nowy etap życia. Od teraz będę mieszkał sam, bez rodziców.
– Oj skooończ.
Usłyszałem czyiś głos. Zanim zdążyłem przypomnieć sobie do kogo on należy, do mnie zdążyła podbiec biała wadera, radośnie machając ogonem.
– Tobias! Będziesz tu z nami mieszkać? Ale super, nie? – pytała ucieszona wadera, którą ledwo co kojarzyłem.
Coś przytuptało ociężale za nią. To coś już doskonale pamiętałem. Wielki czarny tygrys w tęczowe paski, ten sam który na starych terenach przestraszył mnie do tego stopnia, że przez następne parę godzin dalej trzęsły mi się łapy, a ja miałem wrażenie jakbym otarł się o bramy śmierci.
Musiałem się jednak ogarnąć, jeżeli mam z nimi mieszkać od teraz, powinienem przestać się bać swoich współlokatorów. Tylko gdybym pamiętał jak ona ma na imię…
– Eee… Cześć? – zacząłem, troszkę nie wiedząc jak mógłbym odpowiedzieć na to co mówiła ucieszona wadera. – Tak, chyba na to wygląda.
Jej entuzjazm zbił mnie z tropu, czułem się tak trochę niezręcznie. Nie wiedziałem co mógłbym dalej mówić.
<Shira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz