24.06.2020

Od Kiomi cd Sokar

Sokar udał się za mną na poszukiwana towarzysza. Byłam mu bardzo wdzięczna, nie wiem ,czy sama dałabym radę go znaleźć. Lecieliśmy, szliśmy, rozmawialiśmy. Sokar okazał się być naprawdę miły, pomocny i współczujący. Przy nim moje samopoczucie znacznie wzrastało. Podczas poszukiwań pokrzepiał mnie i zapewniał, że go znajdziemy. Bardzo się martwiłam, że może mu się coś stać. Po dłuższej wędrówce stwierdziłam, że można znowu poszukać go w powietrzu. Wzbiliśmy się ku górze, gdy nagle za plecami usłyszałam świst piór przecinających powietrze z zawrotną prędkością. Szybko odwróciłam się i zobaczyłam tylko jak mój przyjaciel uderza w pobliskie drzewo z ogromnym impetem. Na szczęście w koronę, nie pień:
- SASUKE!- krzyknęłam- Nic ci nie jest?! Jesteś cały?!
- Tak, tak…- odpowiedział.
- Całe szczęście. - odparłam z ulgą. Wtedy podleciał do nas Sokar.
- Dziękuję ci z całego serca. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczna.- skierowałam słowa w jego stronę.
- To nic takiego.- odpowiedział- Ale może będziemy już wracać? Robi się naprawdę ciemno.
- Racja. Sasuke, dasz radę polecieć?- zapytałam feniksa.
- Raczej tak. Ale nie za długo. Jestem strasznie zmęczony.
- Nie ma sprawy. Wskakuj na skrzydło.- usiadłam na gałęzi prostując skrzydło, by mój przyjaciel zmniejszył się, i wszedł po nim na grzbiet.
Razem polecieliśmy w stronę sierocińca. Lot minął raczej bez większych komplikacji. Stosunkowo szybko wróciliśmy, po czym Sokar niepostrzeżenie, nie budząc nikogo, wrócił do swojego legowiska, a ja z kompanem na naszą ulubioną półkę. Zanim zasnęłam, błagałam, by nie spotkać we śnie tej przerażającej postaci. Na szczęści nie tym razem.

                                                   <NASTĘPNEGO DNIA>

Ponownie wstałam wcześnie i tak jak ostatnio, udałam się na polowanie. Raczej bez większego wysiłku udało mi się zdobyć trzy, całkiem spore zające. Złapałam je za uszy i poleciałam schować w tajemnej skrytce. Jednego spokojnie skonsumowałam, po czym wróciłam pobawić się z Sasuke. Czuł się znacznie lepiej niż wczoraj. Uformowałam niewielką kulę ognia, którą wzajemnie do siebie odbijaliśmy. Czasami udawało mi się zmienić barwę ognia z pomarańczowego, na czerwony, niebieski i zielony. Z góry widziałam, że wszystkie szczeniaki już wstały. Tylko Allen jeszcze spał, ale zaraz przyszła Nashi, obudziła go i poszli się razem bawić. Nagle czyjaś łapa dotknęła mojego ramienia. Odruchowo obróciłam się, odbijając przy tym kulę w górę, zamiast do Sasuke. Roztrzaskała się o sufit delikatnie go uszkadzając. Z góry spadło kilka drobnych kamyczków. Nie zwróciłam na to zbytnio uwagi. Za mną stał Sokar. Dalej trzymając mnie za ramię spoglądał w górę:
- Przepraszam- powiedział.
- To nic. Sakuke kiedyś odbił tak jedną i dlatego jest tu ta dziura.- skinęłam w kierunku dziury, którą wylatywałam z sierocińca.
- O rany, musiała być ogromna!- stwierdził.
- Nie. Była takiej wielkości jak tamta. Ale nie umiałam wtedy robić kul z czystego ognia, więc zaklęłam ją wokoło kamienia. No i ten kamień chyba eksplodował- zaczęłam się głośno śmiać, a Sokar razem ze mną.
- Co powiesz na szybki wypad na jagody?- zaproponował.
- W sumie czemu nie. Chodźmy.
Wylecieliśmy razem z sierocińca i skręciliśmy w stronę pola. Sasuke poleciał za nami. Szłam pomału w głąb jagodowej puszczy, zjadając po kolei słodkie owoce. Trzymałam się blisko ściany. Nagle nie poczułam pod łapą gruntu. Przechyliłam się i wpadłam w swego rodzaju tunel, który wypluł mnie w ślicznej, błyszczącej, kryształowej jaskini. Usłyszałam z góry krzyki Sokara:
- Kiomi!!! Gdzie jesteś? Odezwij się!
- Jestem tutaj! W dole!- wtedy zobaczyłam nosek basiora wściubiony u wlotu tunelu.- Idziesz do mnie? Tu jest naprawdę bardzo pięknie!
- Nic mi nie będzie?- zapytał, dbając o swoje bezpieczeństwo.
- Nie, spokojnie.
- A jak wyjdziemy?- zapytał.
- Wylecimy. Przecież masz skrzydła. To idziesz?
- Jasne!
Pięć sekund potem był już na dole. Powiedział:
- Wow! Tu serio jest przepięknie.- odparł zachwycony widokiem.- Mam do ciebie małe pytanie.
- Słucham cię.

<Sokar? Przepraszam, że tak strasznie późno>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz