- Co tam tak długo robiłaś? - Zapytałem z ciekawością.
Wadera otrzepała się z wody, po chwili patrząc na mnie. Nigdzie nie widziałem tego jej węża, ale wiedziałem, że gdzieś się kręci.
- Pod wodą jest wiele ciekawych rzeczy - zaczęła.
- I smaczne rybki - wszedłem jej w słowo.
Na myśl o łowieniu zaburzało mi w brzuchu. Od wczoraj nic nie jadłem, a ryba z tego zbiornika nie wydawała się złym pomysłem.
- Ta, ryby też tam są - skomentowała, niezadowolona z faktu, iż jej przerwano.
- Możesz dokończyć później? Złowię sobie obiad, dobra? - To było trochę niegrzeczne z mojej strony, ale naprawdę byłem głodny.
- Eh, no dobra - rzuciła, przewracając oczami.
Usiadła niedaleko w cieniu, a jej wąż magicznie się pojawił. Zjeżyłem sierść, obserwując oślizgłe stworzenie.
Wszedłem do wody, obserwując mój dzisiejszy posiłek. Ryby pływały szybko i chaotycznie, jednak nie powinienem mieć problemu ze złapaniem jakiejś.
Odczekałem chwilę, by skoczyć na jedną z nich, łapiąc pazurami. Zaczęła mi uciekać, a ja, miotając się z nią w wodzie, kłapałem zębami w nadziei, iż ją zabiję.
W końcu poczułem krew, a po chwili ryba zwisała w moim pysku. Wyszedłem z wody, ociekając nią. Jako wilk z północy, posiadałem grube futro, teraz jednak była pora linienia. Otrzepałem się, a kilka kłębków czarnej sierści poleciało na trawę.
Kichnąłem, czując wodę w nosie, później drugi raz. Gdy uporałem się z nadmiarem cieczy na sobie, poszedłem na bok. W odległości od wadery, której towarzyszył wąż położyłem się.
- Dalej nie mogłeś? - Zapytała, a moje czujne uszy doskonale wyłapały każde słowo.
- Słyszę cię. Teraz możesz mówić. - Zachęciłem ją, zaczynając oddzielać ości od mięsa.
To trudna sztuka, ale popłaca. Wyjąłem szkielet, a wadera zaczęła mówić.
- Była tam jaskinia. Głęboko pod wodą. Bardzo jasna, ładna i przestrzenna. Oczywiście jej właściciel też tam był, jednak udało mi się uciec w porę.
- Jakiś wąż wodny? Nie powinnaś mieć z nim problemu - zerknąłem na jej pytona.
- Nie wąż, jaszczurka. Ogromna w dodatku. - Sprostowała, wywracając oczami na mój brak wiedzy, który skwitowalem wzruszeniem ramionami.
- Jedno i to samo. Obrzydlistwo. - Mruknąłem. - Mówiłaś coś, że masz więcej węży? Mam nadzieję, że są wytresowane!
Prychnęła, a Exiri odwróciła teatralnie głowę, jakby obrażona moimi słowami. Że co? Wąż się obraził? Poważnie?
- Ew, samice. - Burknąłem, wracając do jedzenia rybki.
<Solara? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz