1.06.2020

Od Kiomi cd Pełnia

Całe to wydarzenie wydawało mi się z jakiegoś powodu strasznie dziwne. Nie wiem dlaczego. Ah ta moja wrodzona podejrzliwość. Poleciałam jeszcze szybko zobaczyć, czy przypadkiem nikt nas nie widział. Nikogo nie wypatrzyłam. Już spokojniejsza wróciłam do sierocińca. Feniks już czekał na mnie na naszej półce. Nie lubiłam spania na posłaniach. Widziałam, że moja nowa koleżanka już usypiała wtulona w swoją towarzyszkę. Sasuke zmniejszył się, po czym usiadł pod skrzydłem, które miałam wyprostowane. Bolało mnie. Pewnie od wysiłku. Przytulił się, po czym zasnął. Jego śliczny, złoty dziób połyskiwał od blasku księżyca. Po tak emocjonującym i wyczerpującym zdarzeniu również szybko odeszłam w objęcia Morfeusza. Śnił mi się strasznie dziwny sen:

                                                                                <SEN>

Leżałam pośród jagodowych krzewów. To skupisko jagód było położone kilka metrów za sierocińcem. Stąd wiedziałam, gdzie jestem. Podniosłam się w wielkim trudem. Jakbym ważyła z tonę. Chciałam odlecieć, jednak nie mogłam nawet podnieść skrzydeł. Były skamieniałe. Nie mogłam nawet się ruszyć pod ich ciężarem. Wtedy usłyszałam cichy, ale wyraźny głos. Mówił: „Kiooooomiiiii. Czas na zabawę.”, po czym śmiał się złowrogo. Był to z pewnością głos należący do samicy. Za chwilę znowu dało się słyszeć: „Kiooooomiiiii. Chodź do mnie truchełko!”, po czym znów złowieszczo zachichotała w moją stronę. Miałam tego dosyć. Krzyknęłam:
- Dość! Jak do mnie mówisz to się chociaż pokaż, a nie!
- Nie denerwuj się. Złość skrzydełkom szkodzi. Hahahahaha!!!
Odruchowo popatrzałam na skrzydła, które coraz bardziej oblepiały się skałami. Zapytałam:
- Czego chcesz?! Pokaż się!
- Czego chcę? Absolutnie niczego. Po prostu od dzisiaj postanowiłam, że się trochę pobawimy.
- Co masz na myśli?- zapytałam.
- Od dzisiaj sny będziesz miała takie jakie ja chcę. I oczywiście ja tam będę.- odparł złowieszczy głos.
- Możesz w końcu wyjść z tego cienia?- zapytałam zniecierpliwiona.
- Mogę. Ale nie chcę. Spokojnie. Jeszcze nie raz się tu zobaczymy.
- Mam nadzieję, że nigdy więcej.- burknęłam pod nosem.
- Co tam brzęczysz?- zapytała postać.
- Nic. Absolutnie nic, maszkaro.- odpyskowałam.
- Kogo nazywasz maszkarą? Masz przeprosić, albo skrzydeł nie odzyskasz.
Skrzydła faktycznie były już całe skamieniałe. Nie zamierzałam jednak chylić czoła przed kimś takim jak ona. Tym bardziej, że nie wiedziałam, kim jest. Krzyknęłam tylko, w kierunku, w którym stała:
- Nigdy!
- Dobrze.- odparła- Więc pożegnaj się ze skrzydełkami. Hahahahahihi!!!
W tym momencie stopniowo było mi coraz lżej. Obejrzałam się za siebie, i zobaczyłam, że moje skrzydła zamieniają się w pył, unoszony przez wiatr. Po krótkiej chwili nie miałam ich wcale. Ale mogłam się już poruszać. Skoczyłam więc w kierunku postaci z zamiarem ugryzienia jej lub przewrócenia, bym mogła zobaczyć, kim jest.

Wtedy otworzyłam oczy, a nade mną stała Pełnia, patrząc się na mnie zmartwionym spojrzeniem. Zapytała pospiesznie:
- Wszystko w porządku?
- Ch-chyba tak.- odpowiedziałam patrząc wstecz. Całe szczęście, miałam skrzydła. Zastanawiałam się, czy tajemnicza postać naprawdę przyśni mi się ponownie. Z zamysłu wybudziła mnie Pełnia krzycząc:
- Kiomi! Słyszysz mnie?!
- T-tak, przepraszam. Zamyśliłam się. Co się stało, że mnie budzisz?
- Dzisiaj są konkursy! Zapomniałaś?
- Tak! Całkowicie wypadło mi z głowy! Lećmy już!

Szybko zleciałyśmy w dół, w sam raz na pierwszą konkurencję- wyścig. Do startu zostało jeszcze kilka minut. Wtedy podeszła do mnie Pełnia. Patrzała na mnie dłuższą chwilę, po czym wyraźnie zmartwiona moim zachowaniem zapytała...


<Pełnia? Robi się ciekawie. ^-^>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz