- Czy mogę jakoś pomóc? Jakiej książki szukasz?- zapytał.
- Szukam książki o zwierzętach zamieszkujących tereny watahy. Jest tu taka?- odpowiedziałam.
- Tak jest zaraz ci podam- powiedział i poszedł, po chwili wrócił i podał mi książkę.
- Idealnie, mogę ją wypożyczyć?- spytałam.
- Oczywiście- odpowiedział. Po wypożyczeniu książki zatopiłam się w lekturze, jednak nie mogłam się skupić, bo ciągle myślałam o basiorze w bibliotece.
~ Nawet nie znam jego imienia~ pomyślałam. Po chwili pojawił się Sanar z bażantem w pysku.
- Obiad- syknął i zniknął. Po zjedzeniu obiadu zapadłam w drzemkę. Gdy się obudziłam, dokończyłam książkę. Potem wybrałam się na spacer. Wróciłam do swojej jaskini dopiero, gdy zapanowała już noc.
***Sen***
Byłam na terenach watahy moich rodziców. Wyglądały tak jakby nie było na nich żywej duszy od lat. Po chwili z cienia wyszli wadera i basior. Nie mogłam im się dokładnie przyjrzeć.
- Solara!- po chwili krzyknęła wadera. Po chwili już wiedziałam już kim są. To byli moi rodzice, ale byli lekko przeźroczyści. Dopiero po pięciu minutach dotarło do mnie, że są duchami.
- Spokojnie kochanie, Bogowie na pewno zajęli się nią tak jak obiecali- powiedział mój ojciec.
- Mam nadzieją- westchnęła moja matka.- Nie przeżyłabym straty kolejnego dziecka.
- To nie była twoja wina- zapewnił ją Szakal.
~ Zaraz co, KOLEJNEGO DZIECKA, miałam rodzeństwo?~ myśli kotłowały się w mojej głowie. Nagle zaczęłam się oddalać z tego miejsca, aż w końcu wszystko pochłonęła ciemność.
- CO?! GDZIE?! JAK?!- krzyknęłam. Obudziłam przy tym wszystkie cztery węże.
- Po co tak krzyczysz?- zapytał Inkar widocznie nie zadowolony z tego, że go obudziłam.
- Właśnie, po co?- zawtórował mu Sanar. Musiałam im wszystko opowiedzieć. Po pół godzinnej pogawędce, udałam się do biblioteki, by oddać książkę.
<Aaron?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz