19.06.2020

Od Tsumi do Vespre

Wraz z pierwszymi promieniami słońca, wpadającymi do mojego pokoiku przez szyby..... straciłam całą siłę i resztki chęci do życia, gdy tylko otworzyłam oczy. Moja wena na cokolwiek się wyczerpała, podobnie jak... w sumie wszystko. To jest ten moment, kiedy wiesz że cały dzień będzie beznadziejny i nic ci się nie będzie chciało. Utkniesz w lagu chcąc, ale jednocześnie nie chcąc nic robić, przez co walczysz sama ze sobą, dostając apatii i depresji na jakiś czas, aż ten stan minie. Wyciągnęłam łapy w górę, po czym przewaliłam się na bok, tyłem do słońca. Nie dane mi jednak było siedzieć i umierać przez resztę dnia w spokoju.
- Tsumi.... - usłyszałam zmaltretowany głos. Z racji mojego braku snu, nie specjalnie docierało do mnie co się teraz dzieje, a dźwięki były strasznie wyostrzone i drażniące mój mózg.
- Weź idź.. - przykryłam swoją łapą pysk.
- Ale Tsumi.... - Otworzyłam jedno oko, drugie pozostawiając nadal w spoczynku.
- No co.
- Co ja.... boli mnie głowa. - Burknął siadając - Co się stało? Było przeterminowane i jakoś gazy podziałały.... zaraz... na ciebie nie...? - próbował spoić ze sobą słowa, by tworzyły pełne zdanie.
- Co? Nie, nie - zaczęłam się rozbudzać - Okazało się że alkohol przeterminować się nie może, więc to nie o to chodzi. Wpadłeś do beczki z miodem, podłoga była już w nie najlepszym stanie, w miejscu w którym akurat byłeś. Można powiedzieć, że się upiłeś.
- Czyli... ty nie?
- Nie, ja nie.
- I czemu śmierdzę jakbym zażył jakiejś kąpieli w zgniłej trawie i ziołach
- Bo tak w sumie było - wzruszyłam ramionami
- Zaraz, co.
- No - uśmiechnęłam się szeroko - nie żeby coś, ale chciałeś wylizać kota. Biedak ma teraz przez ciebie traumę

<Vespre?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz