Po powrocie do watahy i poznaniu nowej Alfy dostałam informacje na temat mojej funkcji, która tym razem ograniczała się jedynie do patrolowania granic powietrznych.
Może zaadoptuję jakieś szczenię? Myślałam w trakcie zapoznawania się z nowymi terenami.
W końcu lubię szczeniaki, a w sierocińcu jest sporo maluchów. Tak, udam się do Rose i uzgodnię to z nią, ale najpierw przygotuję jaskinię. Jak uzgodniłam, tak zrobiłam, udałam się na południe naszej watahy, gdzie za kamiennym wodospadem znajdowało się "Osiedle" starych, kamiennych domów. Z zewnątrz może nie wyglądały za ciekawie, ale jeśli się coś dobrze urządzi można stworzyć milusi kąt. Zajęłam jeden z większych domków w centrum, jeśli można tak to nazwać. Miał parter i poddasze użytkowe. Budynki były w dobrym stanie, dlatego, gdy weszłam do środka byłam mile zaskoczona tym, że jedyna praca jaka mnie tu czeka to sprzątanie i dekorowanie. Nie zwlekając ani chwili dłużej złapałam za miotłę i zaczęłam zamiatać. nuciłam sobie jakąś skoczną melodię i podskakiwałam z łapy na łapę. Następnie wzięłam się za mycie, a potem za trzepanie tapicerek i pranie koców oraz poduszek. Tak oto w ciągu jakiś czterech godzin budynek błyszczał. Poszperałam w mojej torbie i znalazłam kilkanaście pereł. Skupiłam się i tchnęłam w nie światło, następnie zawiesiłam je na nitkach i powieszałam na suficie. Żółte, nie za mocne światło dodawało uroczego klimatu. Zaczęłam przemeblowanie. Na początku zajęłam się pokojem dziennym, który był podzielony średniej wielkości stołem na część jadalną oraz relaksacyjną. Wejście do budynku znajdowało się obok kamiennego pieca. Obok pieca ułożyłam trochę drewna. Następnie ustawiłam tam jakiś wieszak na ubrania i niewielką półkę, na którą położyłam jakąś koronkową serwetkę, którą znalazłam i doniczkę z fluorescencyjnymi grzybkami. w rogu z kolei zaczynały się dębowe blaty, a nad nimi wisiały szafki. Stół był okrągły, nie wysoki. wkoło niego zamiast krzeseł znajdowały się duże poduszki, na stole umieściłam miskę z owocami oraz dzbanek z wodą. Zad stołem zaś zawiesiłam 3 dość spore nefryty, które potraktowałam tak samo jak perły, tylko te zawiesiłam w "koszykach" ze sznurka. W kącie znajdowała się duża kanapa 2 fotele. w tamtej części umieściłam milusi, błękitny dywanik z frędzelkami. Meble ustawione były w kształt podkowy zwróconej w kierunku półki z książkami i świecącymi kryształami. W rogach podkowy umieściłam niewielkie, okrągłe stoliki, a na nich ozdobne świeczniki, które znalazłam na piętrze. koło schodów znajdowało się niewielkie pomieszczenie, które w pierwotnym założeniu, chyba było łazienką, więc tego nie zmieniałam. Dodałam jedynie światło i biały dywanik, aby było ciepło w łapy, ponieważ wszystkie ściany jak i posadzka na parterze były z kamienia. Pomieszczenie było niewielkie. Znajdowała się w nim pompa wody na dźwignię, kamienna a la wanna, a pod nią miejsce na rozgrzane kamienie, aby woda była ciepła. Następnie kamiennymi schodami udałam się na piętro, gdzie znajdowały się 3 pokoje i niewielki korytarz. Mniejszy z pokoi urządziłam jako swoją sypialnię. W rogu umieściłam materac, który stał się moim posłaniem. Położyłam na nim jeszcze dwie poduszki i koc. W mojej sypialni znalazło się jeszcze miejsce na niewielką komodę, oraz kufer z moimi kamieniami, perłami i kryształami. oczywiście pomieszczenie uzupełniłam dywanem. A skoro ściany były szare to moją sypialnię wypełniłam kolorem niebieskim. następnie urządziłam pokój dla szczeniaka. Był największym pomieszczeniem na piętrze, posiadał dwa okna, a sam był utrzymany w odcieniach niebieskiego i żółtego. Nie zmieniałam go za bardzo. Dodałam tylko drobiazgi przyjazne dla szczeniaka, jakieś pluszaki, znalazłam nawet dysk pomalowany fluorescencyjną farbką, przyniosłam skakankę i kilka innych zabawek. W pomieszczeniu znajdowały się 2 duże kosze do spania, dwie pufy i dwie komody. Duży, nakrapiany dywan i wiszące lustro na ścianie oraz kilka kufrów na drobiazgi. Ostatnie niewielkie pomieszczenie posłużyło mi jako schowek. na zakończenie dnia splotłam łańcuszki z koralików i świecących pereł i zawiesiłam je w oknach. Byłam z siebie zadowolona i w końcu mogłam powiedzieć, że czuję się jak w domu.
****Następnego dnia***
Z rana udałam się na patrol, aby następnie polecieć do sierocińca, gdzie szukałam naszej medyczki i opiekunki maluchów. Przywitałam się z waderą, która wyglądała na mile zaskoczoną moim przybyciem. Rozmawiałyśmy przez chwilę o tym, co działo się przez ostatnie kilka miesięcy, a po kilkunastu minutach przeszłyśmy do omawiania procesu adopcji. Po wstępnym uzupełnieniu dokumentów udałyśmy się do głównego budynku sierocińca, gdzie bawiły się szczeniaki.
-Szukasz jakiegoś konkretnego szczeniaka?- spytała Rose. Chwilkę się zamyśliłam
-Nie, ale nie ukrywam, że fajnie by było, gdyby szczeniak miał skrzydła.
-Czwórka szczeniaków spełnia te kryteria- uśmiechnęła się miło, co odwzajemniłam. Weszłyśmy do budynku, a następnie niezbyt długim korytarzem udałyśmy się do sali, w której niektóre szczeniaki grały w berka, a inne siedziały na poduszkach i odpoczywały. Moją uwagę przykuła ciemna wadera z kolorowymi wzorami. Chyba za długo jej się przyglądałam, ponieważ Rose szeptała mi do ucha:
-To Strażniczka Pełni. Jest u nas od około miesiąca i jest jednym ze szczeniąt szukających opiekunów. - Otrząsnęłam się i uśmiechnęłam ponownie do Rose. - Zapoznam Was.- dodała po chwili i podeszła do szczeniaka. Chwilkę z nim rozmawiała i mnie pokazała. Uśmiechnęłam się miło, gdy świecące oczka wadery były skierowane na mnie. Po kolejnej chwili wadery do mnie podeszły.
-Pełnio, Stormy chciała by Cię lepiej poznać, a jeśli się zgodzisz to zostaniesz przez nią zaadoptowana. -Powiedziała z uśmiechem Rose.
-Cześć Pełnio, co powiesz na krótki lot?
<Pełnia?>
Wiem, że przynudzałam opisem domu, ale no... Zaczynamy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz