4.06.2020

Od członka widmo

Tej nocy nie mogłem zasnąć. Ile bym się nie kręcił jakieś nieznane mi uczucie kłębiło się gdzieś w środku mnie niczym gęsta, mleczna mgła zasłaniająca o poranku całą łąkę. Nawet mimo bardzo pracowitego dnia nie byłem w stanie uspokoić się i we śnie zregenerować swoje siły przed czyhającym na mnie niebezpieczeństwem jutra. Może i od czasu ich wyprowadzki na tych terenach stało się bezpieczniej, ale i tak niektóre osobniki tutaj pozostały. Już większość z nich kojarzy lub nawet zna mnie osobiście, lecz warto wspomnieć, że najpewniej nie mam zbyt dobrej reputacji. Zastanawiam się ile jeszcze będę mógł żyć tak jak dotychczas na tych terenach.
Ah, Demoness. Gdybym wiedział, że od czasu twojego odejścia już więcej cię nie zobaczę, uczepiłbym się ciebie jak rzep do wilczego ogona. Byłaś promyczkiem nadziei dla mnie, wilka pochłoniętego przez głęboki mrok oszustwa i wszelkich kłamstw, wyrządzających jedynie więcej szkody niż pożytku. Jednak znikłaś, już więcej cię nie zobaczyłem. Twoja obecność nie wprowadziła we mnie zbyt dużych zmian. Nie wyciągnęłaś ze mnie tej duszy hazardzisty, która zregenerowała się, a nawet i urosła, po twoim zniknięciu.
Pamiętasz tego wilka przed którym mnie uratowałaś? Dokładnie tego, który o mało by mnie nie zabił. Rozum nie zdołał mnie powstrzymać – wróciłem tam. Jak możesz się spodziewać, po następnej partii, którą oczywiście przegrał, nie wyszedłem z tego cało. Może i żyję, jednak na moim karku oraz czole widnieją szpecące, głębokie szramy. Naprawdę, ten basior ma mocny zgryz. Wątpię, że gdybym pozostał w jego uścisku, moja czaszka dalej byłaby w jednym kawałku.
Jednak nie rany najbardziej mnie bolały po tym wszystkim. Samiec tak bardzo był zachłanny na pieniądze, że nie pozwolił mi zabrać swojej wygranej. Ba! Zostałem pozbawiony jeszcze tego, co sam postawiłem, oraz tego co miałem akurat wtedy w sakwie. Chciał mnie okraść bez względu na to, czy przegra naszą partię, czy wręcz przeciwnie. Gdybym miał tylko więcej siły, możliwe że zdołałbym się postawić i wymierzyć mu sprawiedliwość. To już nie był hazard. Jedynie jego imitacja tworzona przez wilka nastawionego na sam zysk.
Nigdy nie rozumiałem takich ludzi. Uprawiają hazard dla samej korzyści, nie potrafiąc docenić tego mrożącego krew w żyłach ryzyka. Nie powinni się nawet zabierać za grę, jeżeli nie są nastawieni już na samym początku na porażkę. Gorycz i żal związany z utratą swoich pieniędzy na pierwszy rzut oka wydaje się przeokropnym uczuciem. Naprawdę nie ma czego się bać. Uzależniony od ryzyka musi pogodzić się z porażką, nawet jeżeli ma najgorszy możliwy smak. W pewnym sensie ból po utracie wszystkiego jest satysfakcjonujący. Cierpisz. Masz żal do samego siebie. Wiesz jednak, że nie byłeś w stanie się pohamować, i to wszystko jest twoja wina. Tylko i wyłącznie twoja wina. Uświadamiasz sobie jakim brudnym śmieciem jesteś, żyjąc jedynie od gry do gry, licząc jedynie na bardzo humorzastą zmienną – swoje szczęście.
Nikt nie jest niezwyciężony, nawet najlepszym zdarza się przegrywać. Trzeba po prostu przyzwyczaić się do goryczy porażki. Nic więcej nie możesz zdziałać. Ponieważ gdy już raz posmakujesz hazardu, on nie puści cię tak łatwo. Owinie swoje obślizgłe macki wokół twojego ciała i nawet, jeśli stawiałbyś opór, po jakimś czasie to okropne uczucie zacznie sprawiać ci przyjemność.
Usłyszałem odgłos stukania pazurów o skalną posadzkę. Odwróciłem się w stronę źródła dźwięku. U progu mojego tymczasowego schronienia stała jakaś postać.

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz