25.07.2018

Od Videtura CD Mauvais


To był bardzo dobry dzień. Znalazłem tą watahę <Nareszcie>, mój dom wygląda jak należy, no i spotkałem naprawdę miłego członka watahy. Może i nie przespałem nocy, ale i tak byłbym zmęczony.
Dotarłem wreszcie do domu. Chyba o czymś zapomniałem... ... BIBLIOTEKA! Ech, nieważne... Jutro lub kiedy indziej tam pójdę. Tymczasem ułożyłem się na łóżku wykonanym z jakiegoś futra. Zostały pewnie jakieś 3 godziny nocy. Zrobię sobie jakąś drzemkę, bo jest naprawdę cicho. Każda cicha godzina to dobry moment na spanie. Zamknąłem oczy i zasnąłem. Śnił mi się wąż. Jakaś kobra chyba... Krążyła i krążyła, ale zbliżała się do jakiejś postaci. To była... Moja matka zastępcza? Była do niej podobna... Wąż jakby zaczął się na nią wspinać. Nagle zaczął się palić. Mój cały sen się palił. Obudziłem się w krzyku. Nienawidzę ognia... Dobrze, że mam to już za sobą... Spojrzałem na zewnątrz mojej jaskini. Był dzień. Meeh, trzeba wstawać. Wywlokłem się więc z łóżka. Trzeba pójść w końcu do tej biblioteki... Szło się chyba w tą stronę... Na południe. Ruszyłem w drogę. Znalazłem jakiś udeptany szlak. Ułatwiło to sprawę przemieszczania się. Moją podróż przerwało stado rozpędzonych jeleni. Przypomniało mi o tym jak dawno jadłem. Oczywiście jelenie to trochę zbyt duże zwierzę jak dla mnie < nie mówiąc już o tym, że w pojedynkę tyle nie zjem...>. Zaraz... Te jelenie wyglądały jakby przed czymś/kimś uciekały...

< Mauvais? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz