Wcześniej.
Tuż po zmroku spokojnie krążyłem po swojej jaskini. Czekałem na przybycie jednej z Bliźniaczek Nafata. Wiedziałem, że przyjdzie, mimo braku zaproszenia, lub chociażby poinformowania mnie o wizycie. Miałem szczęście, że przewidywanie przyszłości było moją mocą. Inaczej wadera mogłaby mnie zaskoczyć podczas wykonywania mojej pracy lub — co gorsza — spędzania czasu z moją Kasidi. Szczęście, że akurat jej nie ma.
- Witaj, Nesterze!- Haralis bezceremonialnie wbiegła w moje progi- Zaskoczyłam cię, ha?
- Wyobraź sobie, że nie.- Westchnąłem niecierpliwie, zapraszając ją i proponując, żeby czuła się u mnie jak na cmentarzu. Siedem stóp pod ziemią.
Pomijając dalsze wstępy, wilczyca usiadła wygodnie naprzeciwko mnie i zaczęła tłumaczyć, czego ode mnie chce. Oczywiście nie przepraszając uprzednio za najście.
- Wieeeesz... Mam dla ciebie propozycje.- Haralis uśmiechnęła się tak, jakby z góry zakładała, że się zgodzę.
- Jeśli znowu chodzi o twoją siostrę...
- Nie tym razem nie.
Tym mnie zaskoczyłlaojrzałem na nią pytająco. Zaśmiała się cicho. Rozbawiło ją coś? Ach.
- Więc z czym do mnie przychodzisz?- spytałem po chwili ciszy.
- Chcę się z tobą pobawić, Nester.
- Pobawić?- W tym momencie chciałem zakończyć naszą rozmowę. Prychnąłem lekceważąco.- Ile ty masz dekad, szczeniaku?
- Pięć miliardów- powiedziała wadera, po czym ponownie się zaśmiała. Wlepiłem w nią obojętne spojrzenie.- Nie no, żarcik. Źle to ujęłam. Chodzi o zakład.
- Nie zakładam się z tobą. Do widzenia.- Wstałem i zacząłem iść w stronę swojego posłania, gdzie czekało na mnie coś, czego nie mogłem mieć w towarzystwie tej małolaty. Spokój.
- Nawet nie wiesz, o co chcę się z tobą założyć.
Przystanąłem na chwilę.
- Więc o co chcesz się ze mną założyć, Haralis?
- Chodzi o śmierć.
- Słucham cię.- Odwróciłem się do mojej rozmówczyni z nowym zainteresowaniem.
- Jesteś zbyt drętwy. Powinieneś...
- Już cię nie słucham.
- Jeśli wygrasz, dam ci więcej okazji do stwarzania wypadków. Więcej wilków zginie i będziesz miał co robić.
Westchnąłem.
- Czego chcesz, jeśli ty wygrasz?
- Mi wystarczy rozrywka, jaką mi to dostarczy. Ponadto...
- Nie będę gadał z Wentą.
- Godzina cię nie zbawi! Jesteś nieśmiertelny, koleś!
- Mam już partnerkę- warknąłem zniecierpliwiony.- I twoja siostra o tym wie.
- Nie każe ci mieć z nią szczeniaków, tylko grzecznie proponuję, żebyś z nią pogadał.
- Tylko zajmujesz mój czas. Goń się. Przedszkole powinno być otwarte o tej porze.- Zbyłem ją machnięciem łapy.
Wróciłem na swoje posłanie, skąd wypatrywałem Kasidi, której brakowało mi w tamtej chwili. W nocy miała sporo roboty. Rozpalała gwiazdy.
- Wiedziałam, że będziesz się bał podjąć zakładu.
Tyle ją słyszałem. Chwilę później do naszej jaskini wleciała Kasidi. Od razu zajęliśmy się sobą. Czas w tym miejscu płynął inaczej niż na ziemi. Nie obchodziły mnie zbytnio losy nocy i dnia, więc nie wiedziałem jak bardzo. Tu zawsze panował przenikliwy półmrok. I tak każdy z bogów widział inaczej. Nie mnie było ustalać, co widzą śmiertelne wilki. Jednakże niedługo potem, w trakcie pochłaniania duszy jakiegoś, zaatakowanego przez ludzi szczeniaka, dotarło do mnie, co powiedziała Haralis.
- Niczego. Się. Nie boję.
SKIP LATER
- Na czym ma polegać zakład?- spytałem zrezygnowany tym, że uległem jednej z Bliźniaczek Nafata. I to w dodatku tej bardziej irytującej.
- Wybierz jedno, nieboskie istnienie. Oczywiście, ze swojej kolekcji
Bez zastanowienia powiedziałem jej o moim ostatnim łupie. Szczeniak, którego ludzie bezczelnie zabili. Biedaczek tylko bronił swojego młodszego braciszka. Fle. Sentymenty.
- Braciszek, mówisz...?- Haralis uśmiechnęła się dziwnie. Nie podobał mi się ten uśmiech.- Opowiedz mi o nim.
Jak chciała, tak też zrobiłem. Nie obchodziło mnie, czego miał dotyczyć zakład. Nie byłem tchórzem.
- Więc...- Kolejny dziwny uśmiech z jej strony nie był już aż tak niepokojący. Pomyślałem, że po prostu nie każdy musi byc tak dostojny, jak ja, czy moja piękna Kasidi.- Jeśli ten „Michio” znajdzie sens życia, jego brat ożyje. Jeśli nie, zabijesz i jego. Wchodzisz w to?
- On nigdy nie znajdzie sensu życia. Nie poradzi sobie- zastrzegłem. Nie chciałem wchodzić z nią w żadne układy. Jednak, widząc powątpiewanie na pysku wilczycy, dodałem jeszcze- Nie mogę zachwiać równowagi. Jeśli Aurora dowie się, że mniej wilczych dusz jest u mnie, niż faktycznie wilków umarło, to...
- Ona tego nie będzie liczyć, Nester.
- Jednak nie mogę się zgodzić, żeby...
- Rany, weźmiesz kogoś w zamian w razie mojej wygranej. Stoi, czy nie?
Zastanowiłem się przez chwilę.
- Tylko jeśli, niezależnie od wyniku zakładu, zostawisz mnie w końcu w spokoju.
- Stoi.
- Tylko on nie ma wiedzieć dokładnie, czego szuka. Nie ułatwiaj mu niczego.
- Tsa, jasne, oczywiście... Daj mi tu tego szczeniaka. Wymyślimy jakiś... Ym... Bezkresny hymn. Coś jak krąg życia.
<Nikt nie odpisuj. To samodzielne opko>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz