Weszłam do czegoś w postaci przychodni. Dzień mijał mi wyjątkowo nudno, więc stwierdziłam, że aby zabić czas udam się do mojego miejsca pracy. Znajdowali się tam wszyscy poszkodowani w trakcie jakichś misji oraz ranni członkowie, jak i matki w ciąży. Po prostu uwielbiałam tę pracę! Cieszyło mnie pomaganie innym i ich uśmiechy, kiedy udało mi się ich uleczyć. Co prawda były też przypadki, w których nie zawsze się to udawało, ale o tym lepiej nie wspominać...
Przekroczyłam próg jednego z pomieszczeń, gdzie leżał mój ulubiony ,,pacjent". Mały szczeniak zamachał wesoło ogonem.
- Cześć Rose! - Wykrzyknął szczęśliwy.
- Witaj, witaj! Dawno cię nie widziałam... - Zamyśliłam się.
Tak jak zwykle pogrążyliśmy się w miłej pogawędce. Mimo dużej różnicy wieku nie przeszkadzało mi to, gdyż mały był naprawdę bardzo mądry, a przy tym słodki i kochany. Trafił tutaj jakieś dwa tygodnie temu, gdy jego rodzice zostawili go na pastwę losu. Był w bardzo złym stanie, ale jakoś się z tego wygrzebał i całkiem dobrze sobie radzi za co bardzo go podziwiam.
- Myślisz, że moi rodzice kiedyś do mnie wrócą? - spytał sennym głosem.
- Nie mam pojęcia... Może kiedyś. - Uśmiechnęłam się smutno. - Powinieneś już iść spać, widzę że jesteś zmęczony. - powiedziałam. - Dobranoc. Wrócę tu jutro! - Pomachałam mu wesoło i wyszłam.
Od razu wyszłam na zewnątrz aby odetchnąć świeżym powietrzem. W mojej głowie kotłowało się milion myśli. Chciałam by jego rodzice wrócili, by poczuł się tak jak wcześniej... Ah, to chyba jednak nie będzie zbytnio możliwe.
- Często go odwiedzasz, prawda? - Usłyszałam czyiś głos za sobą i podskoczyłam na jego dźwięk, odwracając się szybko. Ujrzałam znajomą sylwetkę i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Można tak powiedzieć. Czemu pytasz?
Ktoś coś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz