29.07.2018

Demo CD. Michio

Znowu biegałam wte i wewte zwąc to inaczej i bardziej pospolicie spacerem. Lazłam sobie a to przez pola lawendowe, a co przez las czasem przez centrum. Właśnie tam było jak zwykle najwięcej wilków. Tym razem jednak brakowało najbardziej żywej i wesołej części naszej watahy. Dokładniej mówiąc Brak szczeniaków. Maluchy pojechały na obóz. Nie wiem na czym dokładnie miał on polegać ale szczerze... mało co mnie to obchodzi. Mijałabym różne wilki znane mi tylko z widzenia z innymi czasem zamieniłam parę słów. Ale nie dzisiaj. Dziś chodziłam wieczorem by chodzić zabić czas nie miałam żadnego celu. W którymś momencie zobaczyłam znajomą postać. Poznany niedawno basior o imieniu Michio. Ostatnio go uraziłam moją oschłą naturą. Nie chce znów by pomyślał, że chce zerwać kontakty czy coś, gdy przejdę obojętnie obok. Dlatego też postanowiłam się chociaż przywitać.
- Cześć.
- Cześć! Demo, Hej! Co u ciebie? - wydawał się dość niespokojny. Nawet jego źrenice się zwężyły.
- Wszystko w porządku. A co u ciebie coś się stało? - powiedziałam z lekką nutka troski. A przynajmniej tak mi się wydawało.
- Nie tylko...- kręci szybko głową - Tak, ale... Nie wiem czy... Yh. Nic nie jest tak jak miało być! - krzyknął.
- Spokojnie. Powiedz co się stało? O co chodzi? - dopytywałam.
- Nic nie jest jak powinno! - zaczął się dziwnie poruszać co trochę w innym kierunku. - Myślałem, że znalazłem już ten głupi hymn! On miał... Miał wrócić! Nic nie jest tak jak miało!- powtarzał ciągle - Zresztą odkryłem go dzięki tobie! Czemu to nie działa?! - zbliżył się dość blisko mnie. Odsunęłam się kawałek od niego.
- Najpierw powiedz o co ci wreszcie chodzi! - to się zaczyna robić naprawdę dziwne.
- Po prostu, chodzi o...- w tym momencie jakoś dziwnie się zaciął, wpatrując w ziemię - Nie zrozumiesz! Nikt nie zrozumie! Może po prostu zwariowałem!- panuje dość długa chwila ciszy, po której Michio delikatnie zaczął szeptać - Całkiem zwariowałem... Jestem pogięty...
- Nawet tak nie mów. - odzywam się, gdy dociera do mnie szept basiora. - Dodatkowo skąd możesz wiedzieć że nie zrozumiem skoro mi nawet nie spróbowałeś wyjaśnić.
- Nawet tak nie mów...- powtarza po cichu- Jak to usłyszysz, to uznasz, mnie za świra.
- Nadal nie spróbowałeś. - on jedynie na to westchnął. Ale po chwili wyprostował się i spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
- Wspominałem ci może, że miałem brata..?
- Tak.
- Czyli wiesz, że... Ludzie go zabili. - jego głos się lekko załamuje.
- Tak mówiłeś o tym.
- Rozmawiałem z nim ostatnio - wydaje się być zażenowany - Wcześniej, co noc słyszałem jakieś dziwne śpiewy w snach- chyba ciężko mu o tym mówić - Ostatnio, już ich nie mam. Tylko usłyszałem polecenie i... Miałem odnaleźć jakiś bezkresny hymn. Wiem, że to głupio brzmi, ale oni...- znowu kręci głową - obiecali mi, że gdy już będę wiedział co nim jest to on wróci. Po prostu wiedziałem, że to jest prawdziwe rozumiesz? Nawet odkryłem ten głupi hymn. Dzięki tobie. Ale nic...- nagle z jego wypowiedzi wyłączają się wszelkie emocje - Nic się nie dzieje. Zwariowałem.
- Słyszałam już o jednym podobnym zdarzeniu. Tylko tam musieli oddać życie by uspokoić wściekłego boga. Możliwe jest że tobie pozwolili uratować brata.
- Nie rozumiesz! Coś by się...
Nie zdążył dokończyć zdania, gdyż nagle zapadła wszechogarniająca ciemność. A moje uszy zostały zatkane przez głośny ostry dźwięk.




<Michio?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz