22.07.2018

Od Lii do Luny ''Swatanie"

Ten moment.... KIEDY WRACASZ UMĘCZONA I STYRANA PO PODRÓŻY I CHCESZ JUŻ SPAĆ, ALE MUSISZ PISAĆ OPO O SWATANIU


A więc.... Z WARZYWEM PRZEZ ŚWIAT! Czemu? Bo przez cały czas żarłam marchwie. Młode, słodkie.... mniam. Reakcja Coffe i Finna była nie do zapomnienia, kiedy powiedziałam im, że nasza misja odbędzie się... no, na drugim końcu kraju - morzem. Czy nie mogliśmy się tam teleportować? No cusz. Z kilkoma osobami było trudno, a do tego cały kraj.... uffffff.... nie chciałam tracić prawie całej energii życiowej, a poza tym... tak było ciekawiej. Nasze obiekty testowe do swatania, miały okazję się poznać. Teleportowaliśmy się co kilka kilometrów, i w ten oto sposób.... w około 6 godzin byliśmy na miejscu. Nie było tam jakoś wiele jaskiń. Były chyba ze trzy, a była mniej więcej 17:10 więc trzeba było coś zrobić ze swoim życiem.
- Ja, Luna i Tenshi będziemy w grocie pod tą sosną - mruknęłam wskazując na norę pod korzeniem drzewa, prowadzącą do średniej groty. - Coffe, ty będziesz mieć nieco głębiej w las, a Finn przy plaży. - Popatrzyłam na Bethę. Dlaczego nas umieściłam w takim nijakim miejscu, skoro jedna z nich, albo ja mogłam być osobno, a Finn i Coffe razem, skoro ich i tak mieliśmy zamiar zeswatać? No więc:
1. Lepiej by nie widzieli siebie przed ich "randką w ciemno"
2. Mogli by coś podejrzewać
3. Razem to będą mieszkać potem xD
Wbiłam do groty, razem ze mną wlazły dwie wadery. Ciaputnęłam torbę obok drugiej, danej Lunie, obecnie leżącej na schodku w progu naszej obecnej nory.
- A więc - zaczęłam grzebać w torbach. Wyciągnęłam kartki, brokat, pióro do pisania, napisałam na próbnej kartce ozdobny tekst, jakim trzeba było napisać na kartkach, no i oczywiście.... magię w płynie, wersja psikana, zapach świeżego morskiego powietrza - Brakuje mi w tym chabrów - mruknęłam pod nosem. Tak piękne pospolite kwiatki, a tak nie doceniane. I dało się z nich zrobić wino! Ale wracając do przygotowań.
- Luna, ja z Tenshi przyszykujemy kartki, a ty zobacz i upewnij się, że Finn i Coffe siedzą w swoich tymczasowych mieszkaniach. Powiedz, że niby sprawdzasz jak się zadomowili i podajesz plan zdarzeń. Wiesz który, bo przerabiałam go z tobą. Przy okazji ogarnij tą altanę nad brzegiem morza. Jak trza coś usprzątnąć, to sobie poradzisz z tym za pomocą wiatru jak mniemam. - Wadera przytaknęła głową i wyszła z jaskini. Ja z Tenshi wzięłam się za robienie kartek. Były to zwykłe, czerwone podłużne kartki, zgięte na trzy części, obwinięte srebrną, ciemną wstążką. W środku napisane ozdobnym pismem zaproszenie. Gdzie, kiedy, o której godzinie, oraz jakieś pierdółki w typie romans. Na samym dole w rogu małymi,czarnymi drukowanymi literami napis, że odmowy nie przyjmujemy. O dziwo, po pół godzinnej pracy, punktualnie zjawiła się Luna.
- Usprzątane - machnęła ogonem - Zanoszę to Finnowi tak? - spytała patrząc na zaproszenie z czarną różą, wyglądającą dość pesymistycznie na białej kopercie.
- Tak - odpowiedziałam posyłając jej zaproszenie. Luna po zmienieniu się w wiatr, powiała, że tak to ujmę, do basiora. W sumie to mogłaby się rozdwoić, i iść tu i tu ale... ale no. Do Coffe miałam pewne plany. Wraz z wiatrem, Luna posłała czarne płatki róż, by te opadły wraz z zaproszeniem + dopilnowała, by zaproszenie zostało odebrane i przeczytane przez basiora. Tenshi natomiast, jak huragan wpadła do jaskini z kopertą dla wadery, ciągnąc za sobą wicher z płatkami... wszystkich kwiatków. Był lekki wiaterek? Był. A że Tenshi wpadła w swoim wykonaniu to już nie mój problem. Dałam jej trochę złotego brokatu, jakąś perfumę, szczotkę, i jakąś srebrną, cienką gumkę do włosów, by zrobiła z niej cudo. Ja w tym czasie udałam się do altany, gdzie czekała już na mnie Luna z całym asortymentem, ustawiająca świeczki w odpowiednich miejscach za pomocą wiatru. W tym samym czasie, gdy ona się męczyła z kapiącym woskiem ze złotych, jednak naturalnych świeczek, (a nie parafiny) ja zakładałam zasłony przywieszone między belkami, przy krawędzi sześcianu, związane u dołu, by nie powiewały zbytnio przez cały czas łańcuszkami z czarnymi perłami na końcu. Dookoła altany posadziłam... dość nietypową odmianę róż, gdzie miętowe płatki przechodziły w czerń. Na miejscach siedzących (czyli podłodze z desek inaczej) były miękkie poduszki. Na niby stole zostały rozsypane płatki róż. Wraz z liścikiem, Luna posłała Finnowi łańcuszek z diamentową podkową dla Coffe (Link) Użyłam trochu brokatu, ale nie bić. Leżały tam po odpowiedniej stronie odpowiednie desery. Wszystko idealnie przyszykowane, głównie przez Lunę bo mi się nie chciało za bardzo w to wszystko mieszać. Wytworne wino, wraz z błyszczącymi jak kryształ kieliszkami. Nad stołem latały nieliczne świetliki, a z lasu wypływała woń sosny, idealnie mieszająca się z kwiatami i morską bryzą.

< Luna? Nie wiedziałam gdzie skończyć xD Opisz jak tam łazisz, i krajobraz czy cuś... i początek tego całego spotkania, by nie było jakiejś gównoburzy xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz