18.07.2018

Od Nitaena ,,Obóz Letniskowy"


Tak szczerze, myślałem że to jakiś żart. Patrzyłem na entuzjazm mojego młodszego rodzeństwa z kwaśną miną. Kaja podchodziła do tego pomysłu z nieco nijaką twarzą, ale wykonywała polecenia bez kaprysu. Szczerze to sam pomysł był dziwny. A co najlepsze? Nie można było NIE pojechać. Jechało z nami 3 opiekunów, w tym Rose. Bałem się, że zacznie narzekać, i nie pozwoli mi na jedzenie czekolady, oraz będzie faszerować ziółkami, aczkolwiek lubię herbatę z tego takiego różowego kwiatka którą zwykła robić zawsze wieczorem na kolację do jelenia, czy innego zwierza. Ewentualnie gofrów. Każdy szczeniak dostał po takim małym woreczku na szyję, gdzie mieściły się: jedzenie, picie, jakieś fiolki, apteczka, "namiot" z liści, czy innych magicznych roślin, kilka paczek pianek, ołówek, długopis, strugaczka, gumka do mazania, notatnik, i jakiś biały zeszyt oraz posłanie. Jak to wszystko zmieściło się w takich woreczkach, i było lekkie, jakby nic w tym nie było? Magia! Ten "Obóz Letniskowy" to tak na prawdę bardziej obóz przetrwania. Tak po części, bo w większości będziemy zwiedzać. Wyjeżdżamy jutro rano, a zbiórka była w szkole. Patrzyłem na zewnątrz. Cały dzień lało, i tak od trzech dni, z małymi, rzadkimi 10 minutowymi przerwami. Powietrze było ciepłe, i wilgotne, jak w lasach deszczowych. Plan był mniej więcej taki:
9:00-śniadanie
10:10- Zbiórka
14:50-obiad
19:00-kolacja
20:00-zabawy
21:00-spotkanie do omówienia wszystkiego, jakieś ewentualne rozmowy z rodzicami.

Tak więc, cały dzień załadowany, ale sądząc po ogarnięciu ludzi z watahy, wszystko się rozsypie i umrzy, więc nie było sensu się za bardzo tego trzymać. Mieliśmy zwiedzać.... o ile dobrze pamiętam:


Fiodry
Góry huangshan
Kamienny Las
Pamukkale- góra cokelez
kilimandżaro
krater ngorongoro
Rezerwat tsingy
park narodowy yellowstone
wielki kanion
wodospad iguzau
park narodowy jezior plitwickich
Pireneje
park narodowy garajonay
jaskinie szkocjańskie
Droga olbrzymów
Huanglog
wulingyuan
park narodowy redwood
park narodowy yosemite
Park narodowy wirunga
rezerwat ścisły przyrody Tsingy

Ale to tylko propozycje, więc się ze wszystkim nie wyrobimy. Tylko niektóre pozwiedzamy. Będziemy spać tam, gdzie dojdziemy. Najbardziej niepokoiło mnie śpiewanie przy ognisku. Jeszcze wywołamy jakiegoś demona, a jak jakiś niedorozwinięty ustrój spróbuje przywołać duchy, to ja się wypiszę, i od razu wrócę do domu. Może nawet o własnych siłach. Oprócz nas, ma jeszcze lecieć z nami Crystal, smok Lii, aczkolwiek nie jestem pewien, czy to dobry pomysł.
- Nitaen - usłyszałem oskarżycielski głos mojej siostry.
- O co chodzi - mruknąłem, patrząc na czerwoną waderę.
- Może byś pomógł? Wiesz ile Rose bierze ziół i bandaży?
- Przecież tam nikt nie będzie się zabijał o własne łapy - zauważyłem
- No, na pewno nie ty - Kaja z sarkazmem wypowiedziała znaczące słowa, po czym pod nos podetkała mi lizaka - No, a teraz won do sklepu po maści

<Ktoś? Szczeniak albo opiekun wycieczki >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz