21.07.2018

Od Kluski Pogodowej do Kija w Kształcie Żmii

Dlaczego odruchowo chciałam zacząć pisać po angielsku? xD

Podniosłem głowę, słysząc uderzenia łap o twardą ziemię. W moją stronę szła sporych rozmiarów biała istota. Nietrudno było się domyślić, kto dokładnie, chociaż nie spodziewałem się tak prędkiego jej powrotu.
Dlaczego się tak głupio uśmiechasz? Kij idzie. Co z tego? Powinna się wytłumaczyć.
Coś jednak było nie tak. Ten durnowaty uśmiech w jednej chwili znikł mi z pyska (i dobrze). Wadera miała zaczerwienione oczy. Płakała. Ale dlaczego?
- Co się sta...
- P-przepraszaaam! - jęknęła, boleśnie przeciągając ostatnią samogłoskę, a jednocześnie bez ostrzeżenia niemal zwalając mnie z nóg. Wszelkie wcześniejsze pretensje do niej znikły, zmyte jej rozpaczliwym szlochem. Nie przestawała przepraszać, choć nie było za co; żal mnie ścisnął, kiedy uświadomiłem sobie, co musiała przeżywać Kiiyuko, jeśli kaja się tak jedynie z powodu ostatniego zajścia. Choćbym chciał, nie mogłem przekazać jej, że wcale się nie gniewam; słowotok był niemożliwy djednocześnie . W pewnym momencie jednak zmienił swój tor - w waderze pękła ostatnia tama, która wcześniej, przez wszystkie lata, pozostawała nienaruszona - i opowiedziała mi swoją historię.
Oczywiście, nie było tak, że nigdy nie wiedziałem, co robiła kiedyś; znałem jednak bardzo ogólną wersję. Kiedy poznawałem coraz więcej szczegółów, płynących z pyska nieustannie pociągającej nosem Kiiyuko, poczułem się tak, jakbym nigdy nie wiedział o niej niczego. Pożałowałem każdego docinka o jej rodzinie, o tym, że nie ma gdzie mieszkać. Chociaż to ona płakała, nie ja, poczułem się równie, i o wiele słuszniej winny. Nie spodziewałem się tym bardziej ostatniej części historii - wcześniej tego nie zauważyłem, ale moja przyjaciółka Wmawiaj to sobie, Mateo nie miała w watasze nikogo oprócz mnie. Jakim cudem nikt się na niej nie poznał? Jest cudowna, nieważne, co sobie myślą te gbury.
Wreszcie Kii opadła z sił i przestała mówić, a jedynie cicho łkała. Patrzyłem na to skruszone stworzenie, które tuliło się do mnie rozpaczliwie, mimo że jeszcze godzinę temu tak bardzo tego nie chciało, a jednocześnie czułem, jak jakieś dziwne, a jednocześnie niezwykle miłe uczucie rozlewa się po moim serduszku. Przykro mi było, kiedy była tak smutna. Nie płacz już. Proszę, nie płacz. Nie zniosę tego dłużej.
Powoli cichła, wyczerpana. Chociaż było mi smutno, to jednocześnie Kii był taka... słodka.
Oparta o mnie, ze spuszczoną głową czekała jak skazaniec na wykonanie wyroku. Zaśmiałem się cicho.
- Kii... Skąd w ogóle przyszło ci do głowy, że mógłbym cię porzucić? Głuptasie jeden... - wtuliłem pysk w jej sierść i wciągnąłem jej ciepły zapach. Przyjaciółka? Nie wiem, jak to słowo mogło mi wcześniej przejść przez myśli. Jak mogłem być tak głupi, żeby przez ten cały czas nie rozumieć, co chciała mi przekazać? - Jeśli ktoś tu był niemiły, to tylko ja. Nie zostawię cię, moja Żmijo. Nigdy - wymruczałem.
Dopiero po kilku chwilach zrozumiałem, że się śmieje. Ona ma taki ładny śmiech; kiedy ostatnio go słyszałem?
Odsunęła się lekko, na tyle, aby na mnie spojrzeć. W jej oczach wciąż stały łzy, jednak teraz błyszczały czystym szczęściem. Chciała coś powiedzieć, jednak nierówny oddech i przeżyte emocje jej na to nie pozwalały.
- Csii - szepnąłem, kładąc się na ziemi i nakłaniając ją do tego samego. Była zmęczona, powinna odpocząć. Polizałem ją za uchem. - Kocham cię, Kijku.
Nie dała rady odpowiedzieć, bo zasnęła. Wygląda prześlicznie,  kiedy śpi. Na co dzień zresztą też.
Z uśmiechem na pysku wpatrzyłem się we wschodzący bezprawnie, bo w końcu chwilę temu był jeszcze poranek, ksieżyc. Powinno mnie to zdziwić? Może.
Ale czy nie lepiej wtulić się w Kijka i spać razem z nią w tą magiczną noc?
<Kiju? Eeee... Ciała niebieskie też ich shipują...x3>

1 komentarz:

  1. A pewien naturalny satelita pozwoli im nawet zamieszkać u siebie! ;3

    OdpowiedzUsuń