*~*~*~*
Następnego dnia z rana również odwiedziłam moje stałe miejsce pracy. Ku mojemu zdziwieniu Mateo stał centralnie przed wejściem do szpitala. Nie mogłam oprzeć się pokusie i już po chwili podbiegłam do basiora stojącego tyłem do mnie i rzuciłam mu się na grzbiet krzycząc głośne ,,BUU!". Efekt nie był do końca taki jak chciałam, ale przynajmniej Mateo się przestraszył, a to mniej więcej o to mi chodziło.
- Cześć Rose.
- Witaj. Szukasz czegoś? - spytałam radośnie.
- Właściwie to... kogoś... Zaprowadzisz mnie do...
- Lokiego? - przekręciłam głowę w bok.
- Loki to ten mały? - skinęłam głową na potwierdzenie. - Tak do niego.
- Jasne, chodź za mną. - Ruchem łapy wskazałam mu odpowiedni kierunek i już niedługo potem znajdowaliśmy się w odpowiednim miejscu.
Zanim jeszcze pozwoliłam mu wejść, upewniłam się iż mały na pewno nie śpi i ma się dobrze, po czym zaalarmowałam na przybycie nowego gościa. Z początku na jego pyszczku zagościło szczęście, a później gdy ujrzał Mateo to jakby... niepokój? Hmm, może skądś go zna? Będę musiała się tego później dowiedzieć.
- Rose? - zaczął starszy z nich.
- Hmm?
- Mogłabyś zostawić nas samych? - spytał niepewnie.
- Ou, jasne, nie ma sprawy. Masz piętnaście minut. Wybacz ale nie możemy go zbytnio przemęczać - posłałam mu przeprosinowy uśmiech i udałam się na korytarz.
Coś jest na rzeczy...
Mateo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz