17.07.2018

Od Rose cd Mateo

Szczerze mówiąc Mateo był jednym z tych, którego najmniej spodziewałabym się w miejscu takim jak te. W sumie to nawet nie wiem dlaczego. Tak po prostu... Chociaż, jakby tak nie patrzeć to miło było go tu gościć, gdyż dość dawno go nie widziałam. Chcąc nie chcąc musiałam go przegonić, przynajmniej dzisiaj. Maluch jest bardzo zmęczony, a ja muszę dopilnować by już niedługo był w pełni zdrowia. Może rzeczywiście powinnam pomyśleć nad znalezieniem jego rodziny? Może to tylko przypadek, że się tu znalazł... Cóż. Jeszcze nad tym pomyślę. Podczas gdy Loki spał, gdyż tak nazywał się szczeniak, ja zajmowałam się innymi pacjentami. Mimo to, wciąż w głowie miałam przypadek młodego wilczka i cały czas myślałam jak mogłabym mu pomóc. Najchętniej sama przygarnęłabym go do siebie. Kto nie chciałby mieć przy sobie tak uroczego stworzonka? Niestety, praca i obowiązki mi na to nie pozwalały. Plus moje dziwne i pokręcone życie również dawało o sobie znać. Jedyne co mi pozostało to znaleźć mu nowy dom!
*~*~*~*
Następnego dnia z rana również odwiedziłam moje stałe miejsce pracy. Ku mojemu zdziwieniu Mateo stał centralnie przed wejściem do szpitala. Nie mogłam oprzeć się pokusie i już po chwili podbiegłam do basiora stojącego tyłem do mnie i rzuciłam mu się na grzbiet krzycząc głośne ,,BUU!". Efekt nie był do końca taki jak chciałam, ale przynajmniej Mateo się przestraszył, a to mniej więcej o to mi chodziło.
 - Cześć Rose.
 - Witaj. Szukasz czegoś? - spytałam radośnie.
 - Właściwie to... kogoś... Zaprowadzisz mnie do...
 - Lokiego? - przekręciłam głowę w bok.
 - Loki to ten mały? - skinęłam głową na potwierdzenie. - Tak do niego.
 - Jasne, chodź za mną. - Ruchem łapy wskazałam mu odpowiedni kierunek i już niedługo potem znajdowaliśmy się w odpowiednim miejscu. 
Zanim jeszcze pozwoliłam mu wejść, upewniłam się iż mały na pewno nie śpi i ma się dobrze, po czym zaalarmowałam na przybycie nowego gościa. Z początku na jego pyszczku zagościło szczęście, a później gdy ujrzał Mateo to jakby... niepokój? Hmm, może skądś go zna? Będę musiała się tego później dowiedzieć.
 - Rose? - zaczął starszy z nich.
 - Hmm?
 - Mogłabyś zostawić nas samych? - spytał niepewnie.
 - Ou, jasne, nie ma sprawy. Masz piętnaście minut. Wybacz ale nie możemy go zbytnio przemęczać - posłałam mu przeprosinowy uśmiech i udałam się na korytarz.
Coś jest na rzeczy...

Mateo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz