23.07.2018

Od Canona C.D. Nitaena "Obóz Letniskowy"


- Trzymaj. - Powiedziała wilczyca, wręczając mi niewielki pakunek. - Zanieś to do szkoły, będziemy tego potrzebować.
Nie miałem pojęcia, co znajduje się w paczce. Nie chciałem być też niegrzeczny, więc nie pytałem. Bez choćby słowa sprzeciwu ruszyłem w kierunku szkoły. Nie byłem tam jeszcze, nie wiedziałem też, jak wygląda, ale powiedziano mi, abym rozglądał się za wielkim budynkiem. Tak też zrobiłem. Po jakimś czasie chyba zrozumiałem, o co chodzi. W oddali pojawił się sięgający daleko ponad korony drzew budynek przypominający zamek. Licząc na to, że to właśnie jest miejsce, którego szukam, przyśpieszyłem nieco kroku. Moje łapki zatapiały się lekko w zwilżonej deszczem ziemi. Nigdy nie byłem na żadnym obozie, nie miałem więc pojęcia jak to będzie wyglądać. Byłem ciekawy, ale też trochę się tego bałem. Sam, wśród grupy zupełnie obcych mi wilków. Alfa stwierdziła, że skoro już tu jestem, to żebym jechał z nimi, nie byłem do końca pewien co o tym myśleć, ale to nieważne. Kilkadziesiąt minut później byłem już na miejscu. Gdzieś w oddali dało się słyszeć czyjeś głosy, postanowiłem pójść w tamtym kierunku. Krocząc przed siebie, pilnie rozglądałem się wokół, starając się zapamiętać to miejsce jak najlepiej. Zatrzymałem się, dopiero gdy nieopatrznie na coś wpadłem. Spojrzałem przed siebie i podniosłem wzrok. Okazało się, że nie było to coś, a raczej ktoś. Wilk miał nietypowe skrzydła, nigdy wcześniej takich nie widziałem. Zdawało mi się, że wilk, na którego wpadłem, też ciągle jest szczeniakiem, choć z pewnością starszym ode mnie. Stałem kilka dobrych sekund, wpatrując się w niego jak głupek. Wilk uśmiechnął się lekko, po czym mnie wyminął. Kto to był i co to był za uśmiech? Przetarłem pyszczek łapą, upewniając się, że nic na nim nie ma. Co prawda cały byłem lekko umorusany w błocie, ale czy to właśnie był powód? Wzruszyłem ramionami i czym prędzej ruszyłem w stronę jednego z dorosłych wilków, aby oddać mu paczuszkę. Wiele wilków wydawało się bardzo zaaferowanych tą wycieczką. Widząc jednak stertę rzeczy, jakie planujemy ze sobą zabrać, zastanawiałem się, czy my aby na pewno wciąż jedziemy tylko na obóz. Nie wiedząc za bardzo co ze sobą zrobić, zacząłem kręcić się pomiędzy młodymi wilkami, przyglądając im się z lekkim zaciekawieniem. Wyglądało na to, że nikt nie zwraca na mnie jakiejś szczególnej uwagi, nie żeby mi to przeszkadzało. Niedługo potem w oczy rzuciła mi się duża zielona tablica, na której było coś napisane. Przekręciłem głowę, nie miałem pojęcia jak to odczytać.
- Okej. - Odezwała się nagle jedna z dorosłych wilczyc. - Potrzebuję jeszcze piątki z was do pomocy, zgłoście się sami albo ja to zrobię za was. Reszta może się rozejść. Jutro rano wyruszamy, macie być tu punktualnie, nie chcę żadnych spóźnień.
Większość zaczęła więc opuszczać teren szkoły. Wyglądało na to, że nic tu po mnie. Resztę dnia wykorzystałem więc na zwiedzanie terenów watahy, a wieczorem wróciłem do jaskini, którą wcześniej jeszcze zdążyła pokazać mi alfa.
~~~~~~
Nie mogłem powstrzymać ziewania, które towarzyszyło mi podczas siedzenia we wcześnie umówionym miejscu zbiórki. Nigdy nie wstawałem tak wcześnie. Po kilkunastu minutach wszyscy byli już na miejscu i mogliśmy ruszać. Wstępnie podzieleni zostaliśmy na dwie grupy. Podczas marszu starałem się trzymać blisko dorosłych, a marsz... trwał. Po jakimś czasie miałem już dosyć. Choć okolice, w jakich się znajdowaliśmy, były naprawdę ładne, to bolące łapki nie pozwalały mi się tym jakoś szczególnie cieszyć. Miałem nadzieję, że już niedługo dotrzemy do obozu, albo przynajmniej zrobimy sobie jakąś małą przerwę. Niestety nie doczekałem się jej tak szybko, jakbym tego chciał. Mimo to w końcu udało nam się dotrzeć do obozu, gdzie na powrót spotkaliśmy się całą grupą. Nasza noclegownia znajdowała się nieopodal niewielkiego strumyka. Nie był on jakoś szczególnie głęboki więc nawet gdyby ktoś tam przypadkiem wpadł, raczej nie miał o co się martwić. Co jednak znacznie bardziej przykuło moją uwagę to nieduży krzak z jagodami. Niewielkie czerwone owoce wyglądały naprawdę smakowicie. Bez zastanowienia pochłonąłem kilka jagódek, były trochę kwaśne, ale zdarzało mi się jadać gorsze rzeczy. Miejsce przeznaczone na obóz było... duże. Być może nawet większe niż faktycznie potrzebowaliśmy, ale przynajmniej nie musieliśmy się martwić o to, że komuś braknie miejsca do spania. Nie wyglądało też na to, aby w okolicy było coś dla nas niebezpiecznego, no poza nami samymi oczywiście.
- Hej ty! Nowy! - Usłyszałem czyiś głos i szybko podniosłem uszy.
Byłem pewien, że chodzi o mnie. Nie miałem tylko pojęcia kto i dlaczego mnie woła. Gdy zaszedłem kilka kroków, okazało się, że to ten wilk, na którego wpadłem dzień wcześniej, ten ze skrzydłami jak nietoperz. Dalej nie miałem pojęcia, jak się nazywa, zresztą tak samo, jak nie wiedziałem nic o wszystkich innych tutaj.
- Chodź na obiad.
Skinąłem przytakująco głową i pobiegłem za samcem.

<Ktoś z uczestników obozu?>

3 komentarze:

  1. Chętnie kontynuowałabym wątek. Wiem, że na końcu jest wyraźnie napisane "Ktoś z _uczestników_ obozu?", jednak chciałabym odpisać Lexi - jedną z opiekunów. Wolę się upewnić, ponieważ nie chciałabym popsuć planów czy wyobrażeń dotyczących dalszego ciągu, jeśli takowe są.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PISZ :D Opiekun też może

      Usuń
    2. Śmiało :D Przez uczestnika miałem na myśli również opiekunów ^^
      ~Canon~

      Usuń