- Jeszcze jedna runda! – błagał basior, patrząc na mnie
oczami wypełnionymi bólem i rozpaczą. Było mi go żal. Nie znał czegoś takiego
jak umiar. Dał się wciągnąć w wir hazardu, nie spodziewając się swojej nieuniknionej
porażki. Nie kryjąc zdziwienia podniosłem łuki brwiowe.
- Nie masz już co posta…
- Stawiam swoją córkę! – powiedział głośno. – Jeżeli wygram
oddasz mi wszystko co do mnie należało! – Stanąłem jak wryty. Mała, biała kulka
patrzyła na nas z przerażeniem w bursztynowych oczach. Nie, nie mogłem przyjąć
żywego towaru. Nie chciałbym psuć tej młodej damie życia. Musiałbym się nią
zajmować, co gorsza, polować dla niej.
- Nie mogę przyjąć twojej oferty – odmówiłem.
- Ach tak?! Nie chcesz mi nic oddać skąpcu?! – Zaczął warczeć
i się jeżyć.
- Wolałbym uniknąć handlu żywym towarem – odpowiedziałem spokojnie.
- Od razu stawiasz na to, że wygrasz?! – Jeszcze bardziej
się rozzłościł. Widziałem w jego oczach prócz gniewu również rozpacz.
- Patrząc na poprzednie tury, tak. – Skłamałem. Gdybym nie
oszukiwał, na pewno bym przegrał każdą turę.
- Nie doceniaj mnie!! – krzyknął rozwalając stos z kartami.
Zamurowało nas obydwaj, gdy zobaczyliśmy dwie pary Asa Serca. Poczułem, że
muszę się zbierać, najlepiej od razu. Rozgniewał się jeszcze bardziej.
Wszystko stało się bardzo szybko. Poczułem szczęki na swoim
karku. Pisnąłem z bólu. Mała również przestraszona zaczęła krzyczeć, wyć i
piszczeć. Próbowałem się wyrwać z jego żelaznego uścisku, jednak taki słabeusz
jak ja nie mógł sobie poradzić z kimś, co połowę doby spędza na treningach.
Kiedy moje wszystkie nadzieje wygasły w wejściu do jaskini
zobaczyłem obcego mi wilka.
<Mój ty wybawicielu? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz