- No nie... - mruknęłam ze zrezygnowaniem - bez żartów. - chwilę siedziałam w bezruchu patrząc z uwagą na taflę wody, nie przegapiając nawet tych dziwnych pająków, które zwykle się tam osiedlają, aż w końcu... coś wystrzeliło w moją stronę. W ostatniej chwili wezwałam mroczne duszki, które złagodziły upadek szczeniaka (jak się potem okazało) z rybą w pysku.
- Bożu, Raven, nic ci nie jest? - podbiegłam do szczeniaka. Ten tylko zmarszczył brwi, i mocniej ścisnął rybę, która i tak nie żyła. - A gdzie Leo? - znów spojrzałam na wodę, gdy... coś wystrzeliło we mnie, niczym z procy. Chociaż to nie było coś, tylko cosie. Właśnie dostałam z ryby w twarz. Masą ryb.
- LEO - wrzasnęłam, wiedząc czyja to sprawka. Stałam po kolana (chyba każdy wie gdzie wilk ma kolana, nie?) w rybach, o średnicy mniej więcej 2 metrów. - Jak... A Z RESZTĄ. WEŹ TO - burknęłam z fochem. - Samiec leżał do połowy w wodzie i śmiał się w najlepsze. - Udław się tą rybą - warknęłam, po czym rzuciłam w jego stronę jeszcze żywego przedstawiciela płetwowatych. Samiec uchylił się przed ciosem, i patrzył jak ryba odpływa za nim.
- Nie marnuj jedzenia - powiedział z irytacją.
- Była jaszcze żywa - wzruszyłam ramionami siadając. Po chwili jednak popatrzyłam na wodę. Nikogo nie było, a woda poruszała się niespokojnie. - Leo... to nie jest śmieszne. - burknęłam podchodząc do wody. Głucha cisza, a Raven siedział w bezruchu obgryzając surową rybę.- Serio mówię wyłaź! - krzyknęłam podnosząc głowę. Nic. Cała akcja się działa szybko, więc od razu przejdę do rzeczy. Samiec wylazł z wody, przy okazji nią plując, i jak najszybciej próbował wzlecieć, ale że w wodzie są pewne utrudnienia, coś u nie wychodziło. Potem próbował dopłynąć do brzegu, to jednak znowu zajmowało dużo czasu. A ja nie wiedziałam o co chodzi. Jednak ogarnęłam to dopiero wtedy, gdy w górę wystrzeliła ryba olbrzymia. Emm... serio olbrzymia. Widzieliście kiedyś rybę wielkości dorosłego samca słonia, połyskującą całą gamą barwną, pyskiem który z łatwością połknąłby ze 3 beczki na raz, i zębami drapieżnego dinozaura.
- Bogowie... - mruknęłam siadając i gapiąc się na wszystko póki mój umysł nie zaczął myśleć. Ryba chwyciła Lełosia za górną część ciała, która... się zmieniała? Wzleciałam w powietrze i chwyciłam basiora za ogon, po czym zaczęłam ciągnąć w górę, jednak starając się by go nie rozciągnąć. Jednak pysk ryby zaczął być dziwnie zimny. Woda wokół niej zaczęła krzepnąć, a sama ryba zaczęła powoli zamarzać. - IHIOTO. UFKNIESZ AM JAK JĄ SAMROSISZ - wrzasnęłam z jego ogonem w pysku, który jakby zaczął mieć w sobie pióra. Mróz zaczął schodzić z pyska ryby, lecz reszta nadal była zamrożona. Gdy ucisk ryby się poluźnił, szarpnęłam ogon basiora, a ten wyleciał z pyska ryby ciągnąc mnie za sobą, po czym wylądowaliśmy na mokrych, twardych kamieniach na brzegu. Szybko wstaliśmy i odwróciliśmy się w stronę zamarzniętej tafli wody. Ryba nadal była taka jak wcześniej. Wielka, stercząca z lodu, i cała w szronie, przez który widać było nadal odblaski tęczy.
- Co to było - przełknęłam ślinę, i dobrze że to zrobiłam teraz, bo chwilę później bym się nią zadławiła - CO SIĘ STAŁO Z TWOJĄ FACJATĄ.
- A coś się stało? - mruknął basior.
- Czemu jesteś pół ptakiem - burknęłam
- Co. - I to może ominę.fragmenty tłumaczeń, próbowania dojścia co i jak, bo nie było sensu tego drążyć w nieskończoność. Tak więc...
~Time skip~
-Jak słucham tych świerszczy to normalnie odgłos ciszy - powiedziałam siedząc przy nocnym ognisku, smażąc rybę w polnych ziołach na patyku. Ta tęczowa najlepiej smakowała, a jak się do niej potem właśnie ziół dodało... ogólnie za rybami nie przepadałam, ale ten olbrzym był wyjątkowo dobry. Raven zajadał ze smakiem swoją 3 porcję, którą... bądźby szczerzy, wyłudził ode mnie. Reszta ryb pójdzie jutro na śniadanie dla całej watahy, mimo iż nie jestem łowcą, a tą tęczową sobie zatrzymam, a żeby się nie zepsuła.. no cóż. Wynajęłam se Lełosia-zamrażarkę.
- Jak będziesz tak gadać to już ciszy nie będzie - odpowiedział basior jedząc.
- Właśnie o to chodzi. Za dużo tej ciszy - wlepiłam wzrok w ognisko, a potem w gwieździste niebo. Z zachodu zaczął wiać dość silny wiatr. - Rano będzie padać - stwierdziłam zdejmując rybę z patyka, i zaczynając ją jeść.
< Łosiu? Miałam wene na te ryby. Teraz tylko pytanie na co ty masz wenę >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz