14.06.2018
Od Mauvais
Od kilkunastu minut leżałam w swojej jaskini zaraz przy wyjściu i obserwowałam poranne słońce, którego promienie przebijające się przez gęstą warstwę liści skakały po pniach drzewa, od czasu do czasu znikając zasłonięte przez jakąś chmurkę samotnie płynącą po niebieskim niebie. Lecz nawet coś takiego jak leżenie i obserwowanie wszystkiego wokół w towarzystwie tylko marudnego koto-nietoperza z rogami, może się znudzić, więc szybko straciłam chęci do dalszego kontynuowania czynności. Wstałam z ziemi i otrzepałam białe futro z brązowego pyłu. Rozciągnęłam wszystkie mięśnie i rozruszałam wszystkie kości, które przez te kilkanaście minut trwania w bezruchu zdążyły się odzwyczaić od ruchu. Zniechęcona do dalszego pozostawania w jaskini postanowiłam wyjść na świeże powietrze i trochę pozwiedzać, przecież przez ten czas nie zdążyłam dokładnie zapoznać się z tutejszą watahą, której aktualnie częścią byłam. Oczywiście, mój towarzysz, La Llorona, nie chciała nawet ruszać się na krok z jaskini, więc postanowiłam wyjść bez mojego ukochanego stworzenia. Przemierzałam kolejne tereny, bardzo powoli orientując się co, gdzie i jak. A przynajmniej w północnej i wschodniej części... Przyznaję, w reszcie terenów gubiłam się i kilka razy trafiałam na to samo miejsce
- Ta wataha jest większa i bardziej zawiła niż myślałam... - mruknęłam sama do siebie, gdy po raz setny zobaczyłam to samo drzewo z tą samą dziuplą w tym samym miejscu. Lekko przyspieszyłam kroku całkowicie zdając się na mój zmysł orientacji w terenie, który, przyznaję, w tym momencie był bardzo przytłumiony. Miałam nadzieję, że coś się odblokuje, gdy tylko trafię do jakiegoś innego miejsca. Powoli przechodziłam w trucht wymijając kolejne przeszkody. Nagle zderzyłam się z kimś, straciłam równowagę i przechyliłam się do tyłu, upadając na plecy. Nie byłam zaskoczona tym, że tego kogoś nie poczułam z większej odległości, bo czarna, pleciona maska tłumiła zmysł węchu. Wstałam i otrzepałam się z pyłu, już drugi raz w tym dniu.
- Przepraszam... - mruknęłam cicho, jednocześnie mając wrażenie, że owa postać mnie nie usłyszała. Zaczęłam szykować się do odejścia, ale rozum mi podpowiadał by zerknąć okiem na przybysza. Skierowałam na niego, albo na nią, nie mam pojęcia, swoje spojrzenie.
<ktoś?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hm... Można rezerwować?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że można. ;) Czy mogę, tak z ciekawości, spytać, których postaci właścicielką jesteś?
UsuńTo już nieaktualne xd
UsuńMiałam dołączyć, ale stwierdziłam, że mi się nie podoba. Za duża wolność i brak granic w temacie posiadanie mocy i żywiołu sprawia, że blog jest nudny i nie mam ochoty na dołączanie.
Dobrze, rozumiem. Rzeczywiście, nasz blog jest dość... wolny. Może się wydawać, że jest aż nazbyt luźny, i w sumie takie przypuszczenia są trafne, ale uważam, że warto dołączyć ^^ Cóż, może i łatwo mi mówić, bo jestem administratorem i tylko, jak to niektórzy ludzie twierdzą, jako admini "zachęcamy do dołączenia i przedstawiamy blog w samych superlatywach"... Jednak ja również zaczynałam od bycia zwykłym członkiem.
UsuńW każdym razie, bardzo dziękuję za opinię i pokazanie "błędów".
To że granice nie są jasno wyznaczone, nie znaczy że ich nie ma wcale. xD
Usuń