- Kto ostatni, ten flądra! - wrzasnąłem i uciekłem, a dokładniej wyleciałem z jaskini. Skąd do głowy przyszło mi takie porównanie? Mianowicie, właśnie zmierzałem w kierunku jeziora z zamiarem złowienia kilku ryb. Po wrzaskach za sobą i wyzwiskach pod moim adresem mogłem wywnioskować, iż wadera leci za mną. W takim razie połowimy rybki razem! Kto się cieszy? Na pewno nie ja!
Gładko wylądowałem na ziemi i otrzepałem się. Stałem tak, z radością przypatrując się gładkiej powierzchni wody. Błoga cisza i spokój nie potrwały jednak długo, bowiem gdzieś za sobą usłyszałem krzyk i poczułem pchnięcie. Już nie stałem spokojnie ani nie przypatrywałem się rzece; teraz leżałem na ziemi, z pyskiem pełnym piachu.
- Cfo tfy ropfisz?! - Oburzony, próbowałem zrzucić z siebie napastnika.
- Przepraszam! - pisnęło coś nad moją głową i chwilę potem ciężar zelżał.
- Raven? - zdziwiłem się, wstając i wybałuszając oczy. Uniosłem głowę i ujrzałem unoszącą się nad ziemią Lię. - Odbiło ci?! - krzyknąłem w jej stronę - Rzuciłaś we mnie Ravenem?!
- Musiałam coś zrobić - przyznała beznamiętnym tonem, stając obok mnie. - A co? Wolałeś, żebym ja na tobie wylądowała? - Uśmiechnęła się krzywo.
Mruknąłem pod nosem ciche "nie" i podszedłem do wody, wypatrując ryb. Pływało tam kilka, a im głębiej, tym więcej. Doskonale.
- To jakie ryby łowimy? - spytał podekscytowany Raven, jakby już zapomniał, co przed chwilą zrobiła mu Lia. - Leszcze? Karpie? Okonie? A może nawet złowimy wielkiego szczupaka?! - Wielkimi oczami zaczął wpatrywać się w jezioro, jakby z myślą, że zaraz wyskoczy stamtąd wielka ryba.
- A może łososie? - spytała Lia, chytro się uśmiechając i rechocząc cicho.
- Łososie żyją w rzekach. - Zmarszczyłem brwi. - Nigdy nie słyszałem, żeby żyły w jeziorach. A nawet gdyby tak było... Muszą być bardzo rzadkie.
- Ale, słuchaj - powiedziała wadera. - Masz na imię Leo. Leo można "zamienić" na Leło. Le-ło. Le-łoś. Łoś. A co brzmi podobnie do łoś? Łosoś! - Wyszczerzyła się.
- Ha, ha. Bardzo zabawne - spojrzałem nad nią spode łba i mruknąłem cicho: - Lia-Żmija.
Wadera już chciała "dowalić" mi jakąś ciętą ripostą, jednak wtem coś spostrzegłem.
- Lia... - zacząłem zaniepokojony.
- Tak, panie Łososiu?
- Gdzie jest Raven...? - spytałem, rozglądając się.
<Liaaaaa? Wybacz za gniota ; - ;>
- Przepraszam! - pisnęło coś nad moją głową i chwilę potem ciężar zelżał.
- Raven? - zdziwiłem się, wstając i wybałuszając oczy. Uniosłem głowę i ujrzałem unoszącą się nad ziemią Lię. - Odbiło ci?! - krzyknąłem w jej stronę - Rzuciłaś we mnie Ravenem?!
- Musiałam coś zrobić - przyznała beznamiętnym tonem, stając obok mnie. - A co? Wolałeś, żebym ja na tobie wylądowała? - Uśmiechnęła się krzywo.
Mruknąłem pod nosem ciche "nie" i podszedłem do wody, wypatrując ryb. Pływało tam kilka, a im głębiej, tym więcej. Doskonale.
- To jakie ryby łowimy? - spytał podekscytowany Raven, jakby już zapomniał, co przed chwilą zrobiła mu Lia. - Leszcze? Karpie? Okonie? A może nawet złowimy wielkiego szczupaka?! - Wielkimi oczami zaczął wpatrywać się w jezioro, jakby z myślą, że zaraz wyskoczy stamtąd wielka ryba.
- A może łososie? - spytała Lia, chytro się uśmiechając i rechocząc cicho.
- Łososie żyją w rzekach. - Zmarszczyłem brwi. - Nigdy nie słyszałem, żeby żyły w jeziorach. A nawet gdyby tak było... Muszą być bardzo rzadkie.
- Ale, słuchaj - powiedziała wadera. - Masz na imię Leo. Leo można "zamienić" na Leło. Le-ło. Le-łoś. Łoś. A co brzmi podobnie do łoś? Łosoś! - Wyszczerzyła się.
- Ha, ha. Bardzo zabawne - spojrzałem nad nią spode łba i mruknąłem cicho: - Lia-Żmija.
Wadera już chciała "dowalić" mi jakąś ciętą ripostą, jednak wtem coś spostrzegłem.
- Lia... - zacząłem zaniepokojony.
- Tak, panie Łososiu?
- Gdzie jest Raven...? - spytałem, rozglądając się.
<Liaaaaa? Wybacz za gniota ; - ;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz